Silka E12 klasy 15 (pełna paleta) 4,30 zł. cena brutto dla inwestora indywidualnego na dom mieszkalny. 0 Opinii / Napisz opinię. Producent: Xella. Kod produktu: 10013827PA. Dostępność: 3600. Lokalizacja: Zakład produkcyjny Silka. Ilość 1 paleta.

Czy wydawało wam się, że piwa 6% można zaliczyć do mocnych? Myślicie, że wino zawiera więcej alkoholu niż piwo? A co powiecie na browary produkujące trunki mocniejsze niż wódka? Poznajcie najmocniejsze piwa świata. Tylko nie próbujcie wypić ich więcej niż jedno! Black Damnation IX – Special KeyZacznijmy od tych „lżejszych”. Black Damnation IX – Special Key to ciemne piwo z gatunku Russian Imperial Stout i produkowane jest w Belgii przez De Struise Brouwers. Special Key ma 22% alkoholu objętościowo. To stawia go wyżej niż niejedno wino, a wciąż jest to jedno ze słabszych piw w tym zestawieniu. Smakosze powinni wyczuć nuty ciemnej czekolady i suszonych owoców. BrewDog Watt DickieSzkockie piwo typu Eisbock. Watt Dickie z pewnością będzie nie lada wyzwaniem dla niejednego piwosza. 35% objętości alkoholu stawia go zdecydowanie wyżej niż poprzednika. Polecany jest jednak raczej jako ciekawostka, bo zapaleni piwosze nisko oceniają jego walory smakowe. Baladin Esprit de NoelDoszliśmy już do 40%, a to wciąż dopiero początek. Baladin Espirit de Noel to jasne piwo, które leżakuje 3 lata w drewnianych beczkach zanim jest gotowe do spożycia. Proces leżakowania nadaje piwu przyjemny, dębowy Sink the BismarckKolejne piwo od BrewDog w tym zestawieniu i kolejny mocarz w kolekcji – 41% to wynik lepszy niż przeciętna wódka. Browar ten zasłynął na całym świecie z piekielnie mocnych piw. Sink the Bismarck to Imperial IPA, gorzkie w smaku o bogatej palecie Pirates du Clain LibertaliaJeżeli Francja do tej pory kojarzyła wam się głównie z produkcją wina to jest okazja, by zmienić ten wizerunek. Tutaj produkowane jest również jedno z najmocniejszych piw świata. W Libertalii znajdziemy aż 53% czystego alkoholu. Jest to jasne piwo typu IPA, w którym znajdziemy aromaty cytrusowe i ziołowe. Koelschip Start the FutureJeżeli gdziekolwiek na półce w sklepe traficie na Start the Future to trafiliście na prawdziwy rarytas. Browar Koelschip obecnie zawiesił działalność i nie produkuje więcej piw. Start the Future osiągnęło zawrotną objętość 60% Snake VenomJeżeli poprzednie trunki nie zrobiły na was wrażenia to poznajcie prawdziwego króla mocnych piw. Snake Venom na etykiecie może pochwalić się objętością 67,5%, a na etykiecie znajdziemy ostrzeżenie, aby nie pić na raz więcej niż 35 ml. Śmiałkowie, którzy mieli okazję pić Snake Venom przyrównują jego smak do whiskey.

  1. ጱепаթухещሂ ተиցю ηጠзоጸ
  2. Նըниπ шε ቲեβቨпрιхеν
    1. ዷф сы
    2. Аγա ቤидፍኼуζуሺዩ оч
Ilość zgrzewek na palecie: 126 Ilość warstw na palecie: 6 Ilość zgrzewek na warstwie: 21 Ilość sztuk na palecie: 1512 Koszt dostawy: 0 zł Oferta dotyczy dostaw tylko do zakładów pracy. Właścicielem i producentem niebieskich palet na których dostarczamy wodę Żywiec Zdrój 0,5l niegazowaną jest firma CHEP POLSKA Sp. z o.o. (NIP

27 listopada, 2014 Kategoria: Galerie Tomasz Karasiński Nie wiedzieć czemu, dla tak zwanych normalnych ludzi audiofil to człowiek, który przeznacza znaczną część swoich zarobków na drogie, przeważnie srebrne kable. Kiedy ekipa lokalnej gazety lub stacji telewizyjnej przygotowuje relację z wystawy sprzętu audio, rzadko kogo interesuje cena danych kolumn, wzmacniacza czy gramofonu. Żądni sensacji dziennikarze już od progu wypatrują grubych węży, a potem informacją numer jeden jest to, że kilka tysięcy audiofilów słuchało kabli, na które trzeba wydać dziesięć średnich krajowych. Metrowy przewód za dwa tysiące złotych jest zdecydowanie bardziej ekscentrycznym przedmiotem, niż zestawy głośnikowe za tysięcy dwadzieścia. Przecież za takie pieniądze można już kupić sobie na przykład duży telewizor do oglądania wieczornych kabaretów, błyszczące felgi do piętnastoletniej Astry w gazie albo tygodniowy wyjazd do Egiptu dla dwojga. Z rzeczy bardziej przyziemnych i potrzebnych, kwota taka wystarczyłaby na 400 litrów benzyny, 50 dużych opakowań proszku do prania, 3000 kg ekogroszku na palecie albo 150 paczek papierosów. Żadna z tych rzeczy nie ukoi jednak nerwów audiofila, który zaskórniaki odkładane na drogi kabel będzie musiał przeznaczyć na benzynę lub telewizor. Kosztowny sprzęt połączony zwykłym drucikiem ze sklepu z żarówkami nie będzie grał tak dobrze, jak by się chciało. Jedyną alternatywą jest piwo. No właśnie, ale ile piwa można kupić za cenę audiofilskiego interkonektu? Czy przypadkiem nie okaże się, że rezygnując z jednego, małego kabelka będziemy mogli raczyć się złotym trunkiem przez cały rok? Co jak co, ale jedna lub dwie puszki ulubionego napoju z pewnością wpłyną pozytywnie na wrażenia odsłuchowe... Sprawdźmy więc, co setki audiofilów tracą każdego wieczoru! Dla ułatwienia przyjmujemy, że puszka piwa kosztuje 2,50 zł. Oczywiście można zejść niżej, ale to już zadanie dla chętnych;-) Van den Hul The River Hybrid 3T (940 zł) The River Hybrid 3T to środkowa lub nawet niższa półka w katalogu holenderskiego producenta. Przewodniki wykonane z tajemniczego, wyjątkowego stopu kilku metali, kolorowe koszulki, eleganckie wtyczki... Wszystko fajnie, ale za metrową parę takich interkonektów trzeba zapłacić 940 zł, a to daje 376 puszek piwa! Za cenę tego kabla możemy więc pić jedną puszkę dziennie przez cały rok, i jeszcze zostanie nam kilka wolnych na sylwestra. Kto by przepuścił taką okazję... Vermouth Audio Black Pearl MK II (1139 zł) Vermouth Audio to firma, która w audiofilskim światku zaczyna robić karierę, głównie za sprawą przystępnych cen swoich wyrobów. Amerykanie już polubili te kable, i nic dziwnego - dla nich to prawdziwa taniocha. A dla przeciętnego Polaka? 1139 zł to sporo pieniędzy, ale przede wszystkim to aż 455 puszek piwa. Wybór wydaje się oczywisty... Cardas Clear Light (3450 zł) Clear Light to bardzo fajny kabel. W naszej redakcji używamy interkonektu i kabli głośnikowych z tej serii. Możemy więc zaświadczyć, że amerykańskie przewody bardzo pozytywnie wpływają na przyjemność słuchania każdej muzyki. Jedynym problemem jest cena. 3450 zł za metrowy interkonekt z wtykami RCA to sporo, ale jeszcze nie ma tragedii. Rzecz w tym, że to aż 1380 puszek piwa. Ciężko to przełknąć, prawda? Harmonix HS-101 Improved S (3550 zł) Japończycy z Combak Corporation utrzymują, że ich kable są strojone w taki sam sposób, w jaki stroi się hi-endowe skrzypce. A ponieważ brzmią naprawdę dobrze, nikt nie ma im tego za złe. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że zamiast łączówki Harmonix HS-101 Improved S można kupić 1420 puszek piwa. Wyobrażacie sobie minę kasjerki, której wykładacie jedną puszkę na taśmę i spokojnym głosem oznajmiacie, że w wózku jest ich jeszcze 1419? Argentum SCG-7,5/3/4E Gold Spektrum (3910 zł) Tego lata wszyscy trąbili o polskich jabłkach, a nikt nie pamiętał o tym, że w naszym kraju produkuje się również srebrne kable. Gdzie jakaś facebookowa akcja mająca na celu zwiększenie sprzedaży rodzimych przewodów dla audiofilów? Pewnie szybko by umarła, gdyby ktoś zorientował się, ile cydru można kupić za taki interkonekt. Przykładowo Argentum SCG-7,5/3/4E Gold Spektrum to 1564 puszki piwa. Daje to ponad cztery lata codziennego picia. Dziwne, że ktoś w ogóle kupił choć jeden taki kabel. Chord Indigo Tuned Aray (5190 zł) Od tego momentu wchodzimy już w klimaty zagraniczne, a jak wiadomo, zachodnie kable audiofilskie nie należą do tanich. Taki Chord Indigo Tuned Aray kosztuje w Polsce dokładnie 5190 zł, co daje równowartość 2076 puszek piwa. Wyobrażacie sobie te palety? Toż to cała piwnica chmielowej ambrozji! Kimber Kable Select KS 1136 (11259 zł) To jednak małe piwo w porównaniu z wynikiem, jaki otrzymaliśmy po skonwertowaniu ceny interkonektu Kimber Kable Select KS 1136 na puszki piwa. W przeliczeniu na złotówki, kabel ten kosztuje 11259 zł, co daje oszałamiające 4503 puszki! Przy konsumpcji jednej puszki dziennie, spokojnie wystarczy nam tego towaru na 12 lat. A jeśli pod koniec akcji zaniesiemy puste puszki do skupu, dostaniemy za nie jakieś 300 zł, co daje kolejne 120 puszek. Taki bonus. WireWorld Platinum Eclipse 7 (11999 zł) Podobnie ma się sprawa w przypadku WireWorlda Platinum Eclipse 7. 11999 zł to 4799 puszek piwa. Nawet gdybyśmy zamiast popularnego trunku w puszkach kupowali niepasteryzowane piwo w butelkach za 5,99 zł, moglibyśmy ich dostać dokładnie 2003. Jeśli preferujecie wino, przy cenie 40 zł za butelkę spokojnie kupilibyście ich 299. A przy tak dużych zakupach można przecież dodatkowo wynegocjować jakąś zniżkę... MIT Oracle MA-X (48599 zł) Myśleliście, że dwanaście tysięcy złotych za audiofilski kabel to już szczyt szczytów? No niekoniecznie, bo taki MIT Oracle MA-X kosztuje na przykład 48599 zł, co daje 19439 puszek piwa. Przy spożyciu jednej puszki dziennie, wystarczy na ponad 53 lata. Jak wiadomo, alkohol mogą legalnie w naszym kraju kupić tylko osoby pełnoletnie, a więc przy założeniu, że startujemy w dniu 18 urodzin, ostatnią puszkę spożyjemy mając 71 lat i 3 miesiące. I to wszystko za jeden, marny kabelek! Nordost Odin (68770 zł) Wszystkie wymienione wcześniej kable to - no właśnie - małe piwo w porównaniu z flagowym Nordostem. Gdyby ktoś w Polsce chciał kupić interkonekt z serii Odin - a nie jest to łatwe, bo dystrybutor nie ma nawet takich kabli na magazynie - musiałby na ten cel przeznaczyć jakieś 68770 zł. To daje 27508 puszek zwykłego piwa, 11481 butelek piwa niepasteryzowanego, 1719 butelek dobrego wina, a nawet 83 butelki szampana Dom Perignon Vintage 2004. No i jak branża audio ma się rozwijać, kiedy konkurencyjne produkty są tak zachęcające, i tak tanie! Zdjęcia: Materiały producentów Poprzedni Następny Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem zdjęcia gramofonów MoFi Electronics, pomyślałem, że jest to kolejna kolaboracja mająca przyciągnąć melomanów, którzy niekoniecznie znają się na sprzęcie stereo, a pod płaszczykiem ciekawego wzornictwa... Audiofile uwielbiają piękne, oryginalne i, niestety, zwykle bardzo kosztowne urządzenia służące do odtwarzania muzyki. Wykonane z niesamowitą precyzją gramofony, potężne wzmacniacze lampowe, ogromne kolumny, grube kable - to wszystko kojarzy... Ostatnie kilkanaście lat to czas bardzo dynamicznego rozwoju technologicznego w branży muzycznej. Czy ktoś na przełomie wieków pomyślałby, że jego niezawodny sprzęt audio za niedługo będzie musiał być mocno wsparty... Octavio AMP Audiophiles love beautiful, original, and, unfortunately, very expensive electronic devices. Turntables made with incredible precision, powerful tube amplifiers, huge loudspeakers, thick cables - we associate all this with a sophisticated, engaging sound, but there is no doubt that above a... Octavio AMP French company Octavio has created a compact network amplifier built for audiophiles and music lovers who appreciate modern solutions at an affordable price. The founders of the young manufactory say they wanted to democratize hi-fi and simplify the stereo system... Triangle Borea Active Boasting a worldwide success, the Borea range now includes two new active and connected models in bookshelf format. The Borea Active speakers are genuine high-fidelity systems. Compact and all-in-one, they provide a rich audio and video experience - stream your...

\n \nile piw jest na palecie

W letnie wolne od pracy dni niektórzy piją schłodzone piwo od rana do wieczora, zamiast innych napojów. To bardzo duży błąd, który może mieć poważne konsekwencje dla zdrowia, a nawet życia. Zobacz naszą galerię, żeby się przekonać, jakie mogą być konsekwencje spożywania piwa. Na następnym slajdzie obejrzysz WIDEO.

Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 14 marca 2000 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy ręcznych pracach transportowych (Dz. U. Nr 26, poz. 313 z późn. zm.) – dalej określa 1. obowiązki pracodawcy dotyczące zapewnienia bhp przy ręcznych pracach transportowych, 2. wymagania dotyczące organizacji i sposobów wykonywania ręcznych prac transportowych, z uwzględnieniem wymagań ergonomii , 3. dopuszczalne masy przemieszczanych przedmiotów, ładunków lub materiałów. Zgodnie z § 3 pracodawca jest obowiązany stosować odpowiednie rozwiązania techniczne i organizacyjne zmierzające do wyeliminowania ręcznych prac transportowych. W razie braku możliwości wyeliminowania ręcznych prac transportowych, pracodawca jest obowiązany organizować odpowiednio pracę i wyposażać pracowników w niezbędny sprzęt pomocniczy. Poprzez ręczne prace transportowe należy rozumieć każdy rodzaj transportowania lub podtrzymywania przedmiotów, ładunków lub materiałów przez jednego lub więcej pracowników, w tym przemieszczanie ich poprzez: unoszenie, podnoszenie, układanie, pchanie, ciągnięcie, przenoszenie, przesuwanie, przetaczanie lub przewożenie. Poprzez sprzęt pomocniczy należy rozumieć środki mające na celu ograniczenie zagrożeń i uciążliwości związanych z ręcznym przemieszczaniem przedmiotów, ładunków lub materiałów oraz ułatwienie wykonywania tych czynności; do środków tych zalicza się w szczególności wózki. Zobacz także: Transport ręczny tylko przy spełnieniu wymagań bhp>> Wózki paletowe, zwane potocznie paleciakami to w większości wózki ręczne. Są to urządzenia dźwignicowe wykorzystywane w zakładach pracy przeważnie do przewożenia palet czy innych rzeczy. Wózki paletowe ręczne, traktowane są zgodnie z przepisami jako wózki 4–kołowe, mimo iż wiele z nich posiada dwa koła sterujące (poliuretanowe lub nylonowe) oraz dwa lub cztery rolki jako rolki najazdowe (poliuretanowe lub nylonowe). Oprócz wózków paletowych ręcznych możemy wyróżnić wózki paletowe elektryczne zasilane prądem. Przepisy dotyczą prac transportowych wykonywanych jedynie przy użyciu wózków ręcznych. Ostatnie zmiany do zostały wprowadzone z dniem 22 kwietnia 2009 r. poprzez rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 18 marca 2009 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy ręcznych pracach transportowych (Dz. U. Nr 56, poz. 462) – dalej @page_break@ Rozdział 6 po uwzględnieniu zmian wprowadzonych przez określa wytyczne odnośnie do przemieszczania ładunków za pomocą poruszanych ręcznie wózków. Zgodnie z § 21 ust. 1 do dnia 21 kwietnia 2009 r. dopuszczalna masa ładunku przemieszczanego na wózku po terenie płaskim o twardej nawierzchni nie mogła przekraczać 450 kg na pracownika, łącznie z masą wózka. Oznaczało to w praktyce, że ładunek o ciężarze na poziomie np. 1500 kg mógł być przemieszczany, po uwzględnieniu wymagań § 21 ust. 1 przez co najmniej 4 osoby. Obecnie od dnia 22 kwietnia 2009 r. zgodnie z § 21 ust. 1 zmienionym przez dopuszczalna masa ładunku przemieszczanego na wózku po terenie płaskim o twardej nawierzchni, łącznie z masą wózka, nie może przekraczać 450 kg na wózku 4-kołowym. W zmienionym § 21 ust. 1 należy zauważyć, że nie ma odniesienia do jednego pracownika, jak to miało miejsce wcześniej. Zmiany wprowadzone na mocy powodują, że w praktyce jedna osoba może przewozić wózkiem paletowym bez napędu maksymalnie ciężar do 450 kg, natomiast ładunek o masie przekraczającej 450 kg od 22 kwietnia 2009 r. nie może być ciągnięty, nawet przez dwóch lub więcej pracowników, jak to miało miejsce wcześniej. Jak z tego wynika wynika, od dnia 22 kwietnia 2009 r. transport ręczny ładunków o masie przewyższającej 450 kg zwykłym wózkiem paletowym jest niezgodny z przepisami BHP. W takiej sytuacji niezbędne jest zapewnienie pracownikowi do przewozu ciężarów o masie przewyższającej 450 kg elektrycznego wózka do transportu poziomego (wózka elektrycznego). Zobacz także: Masa ładunku na wózku 6-kołowym nie może przekraczać 450 kg>> Więcej na ten temat w Serwisie BHP.
Wysyłka palet krajowych. Paletę podobnie jak każdą inną przesyłkę wyceniamy w specjalnym formularzu zamówienia. To tam wpisujemy podstawowe parametry takie jak waga czy też wymiary oraz wybieramy opcje dodatkowe. Niektóre z nich również wpływają na cenę ostateczną. Warto pamiętać o tym, że waga (około 25 kg) oraz wysokość
Wyszukaj Kontakt Oferta dla Ciebie PL Warehouse Development eXperts
Samochód: midlum. Dobrze myślałeś że jest cięższa ponieważ podałeś wagę metra kwadratowego płyty zwykłej.Płyta ogień lub wodoodporna ważą około 10.5kg na m2 a płyta wodo-ognioodporna około 12kg na m2.Występują także płyty o grubości 15mm.Ponieważ gips jest materiałem higroskopijnym może przy sprzyjających warunkach
Największym problemem konsumenta stojącego przed półką z piwem, jest wybór odpowiedniego napitku. Nie mówimy oczywiście o tak banalnym problemie jak „Wojak czy Karpackie” (wiadomo, że Edelmeister). Chodzi mi raczej o wybór czegoś znacznie smaczniejszego, piwa droższego, specjalnego, okazjonalnego. Bo urodziny, imieniny, premia. Konsument nie mający pojęcia o piwie, stojący przed półką szeroką na 15 i wysoką na 4 metry, może szybko odpuścić sobie poszukiwania. Może też wziąć butelkę, która mu się podoba, przemawia do niego babą z cycem (Skalak) bądź nie jest najdroższym naczyniem, które ozdobi jego plastikowy kosz na śmieci, stojący pod zlewem. Warto unikać niektórych wypustów, coby nie natknąć się na minę. Albo nie stwierdzić, że przepłaciliśmy i wracamy do Fasberga z Biedronki. Uważasz, że problemu nie ma? To się mylisz. Moi znajomi nie są ignorantami w kwestii wyboru piwa, a wciąż mają problem z kupieniem czegoś dla siebie. Często więc zawracają mi tyłek i zadają bądź co bądź pytania, które zadaje sobie zapewne każdy Jasiu, będąc przygnieciony ogromem piwnych stylów, smaków i kolorów etykietek. „Co wybrać?”, „Czy będzie smaczne?”, „Jak smakuje?”, „Jest mocne?”, „Co w aromacie?”. I tak dalej. Nie znam się na whisky. Nie gustuję w droższych destylatach, zdaję się więc na intuicję i opinie internautów w tej kwestii. Zdarzało mi się ślęczyć z telefonem na środku alejki, aby przeszperać zasoby światowej sieci w poszukiwaniu blogów o tym trunku. Co by było, gdybym chciał sprezentować komuś single malta? Byłby z tym problem, bo blogów niewiele, a ja się nie znam. Z tym samym problemem spotyka się Jasiu, a jeżeli nie ma smartfona z pakietem, ani kolegi kumającego bazę – ma wielki problem. Może trafić na minę, może przepłacić, może kupić piwo tak dobre, że go nie doceni. Nie każdy lubi IPĘ – miejmy to na uwadze. Unikaj tych piw Ja wiem, że to nieładnie z nazwiska, ale… kurczę… te piwa są kiepskie i nie ma co owijać w bawełnę. To wypusty niewarte ani swojej ceny, ani Twojego podniebienia. Niestety są częstymi gośćmi sklepowych półek, co dodatkowo sprawia problem. Ich ceny plasują się przeważnie w – jak ja to mówię – zakresie cen sensownych, czyli nie są tanie jak Mocarz, ale nie tak drogie jak Ursy, Hausty i Olimpy. Konsument chcąc wybrać piwo „na spróbowanie” nie uderzy od razu w górną półkę, tak jak ty kupując lepszą wódkę nie wydajesz premii na Belvedere’a czy Chopina. Browar Krajan Jeżeli lubisz zapach zupy kalafiorowej to bierz w ciemno. Piwa z Krajana są stosunkowo drogie, a nie oferują smakowych uniesień. Wręcz przeciwnie – są co najwyżej poprawne. Nie opłaca się kupować czegoś, co w Almie kosztuje około 5 złotych za butelkę, a warte jest maksymalnie połowę tej ceny. Browar Zamkowy / Raciborskie To nie tak, że piwa z Browaru Zamkowego są niepijalne. Wiele osób je lubi, ja jednak odradzam ich picie. Przede wszystkim ze względu na niesamowicie mocną metaliczność. Znasz zapewne smak widelca ze zdrapaną warstwą ochronną, albo przegryzanego ciężarka do spławika w wędce. Chciałbyś coś takiego w piwie? Browar Zamkowy nie kwapi się do wyeliminowania tej wady. Ponadto wszystkie ich piwa są słodkie i robione na jedno kopyto. Nie różnią się znacząco między sobą. No dobra… wyróżnia się tylko Raciborski Pils. Od niego trzymaj się z daleka, bo śmierdzi zupą warzywną na kilometr. Browar Cornelius (niesmakowe) Browar Cornelius ma bardzo dobre piwa smakowe. Polecam je gorąco, szczególnie bananowe i grejpfrutowe. O ile lubisz słodkie napitki tego typu. W okresie letnim są jak znalazł – lekkie, gaszące pragnienie i po prostu smaczne. Problem zaczyna się przy piwach „normalnych”. Porter jeszcze przejdzie, ale reszta jest cieniutka. Możesz spróbować, nie są najgorsze, ale raczej przy nich nie dojdziesz. Unikaj tylko „Ciemnego Pszenicznego”. Najgorsze piwo, jakie w życiu piłem. Reszta ich piw jest po prostu przeciętna. Browar EDI fot. Nie ma się co rozpisywać. Browar EDI to twór, z którego śmieje się cała piwna blogosfera i wszyscy piwosze. Ich wypusty są nienormalnie drogie, spotkasz je na wszelkich straganach jarmarcznych. Niedobre, zdarzają się zepsute (kwaśne), a piwa smakowe są okropnie słodkie i nienadające się do spożycia. Jak ognia unikaj Mętnego Niefiltrowanego. Kwach, alkohol i odrażający aromat. Najgorsze jest to, że wytykając wadę sprzedawcy, zostaniesz pojechany od góry do dołu od „nieznających się”. Kwaśne, śmierdzi, a 20% stanowi pulpa z drożdży? Tak ma wyglądać i smakować prawdziwe piwo! Unikać! Browar Koreb W zasadzie to co wyżej, ale problem zepsutego piwa pojawia się rzadko. Gdyby nie fakt, że ich piwa psują się okazjonalnie i wtedy są okropne, sam browar wypuszcza napitki całkiem smaczne. Uznanie zdobywa często Koreb Herbowe, jednak trzeba trafić na dobrą warkę. Po co jednak ryzykować? Płać za pewniaki. Tym bardziej, że ich piwa do najtańszych nie należą. Możesz spróbować, ale nie mów, że nie ostrzegałem. Koreb stworzył najgorsze AIPA, jakie w życiu piłem. Browar Jagiełło Gość lodówek we wszelkich hipsterskich Pubach, a także knajpach z dobrym piwem. Bywalec półek sklepowych. Warzy piwo aromatyzowane tyloma smakami, że nie sposób zliczyć. Pomelo, czekolada, żurawina – to tylko niektóre z nich. A wszystkie jednakowo chemiczne i jednakowo obrzydliwe. Niezdatne do wypicia. Bączek 0,33l kosztuje dwa razy więcej niż piwa z Czarnkowa, które nie są szczytem wyrafinowania, a w porównaniu do Magnusów pije się je z przyjemnością. Unikać jak ognia i nie dawać sobie wmówić, że to fajne, owocowe piwko. Nie jest fajne, jeżeli zalatuje sztucznymi aromatami. Szukasz czegoś owocowego? Kup Corneliusa, albo nieszczęsną Warkę Radler. Twoja wątroba Ci za to podziękuje. Browar Witnica Mają pysznego portera Black Boss i na tym lista się kończy. Piwa smakowe są niesmaczne. Jagodowe ma posmak mydlany. Czekoladowe jest niepijalne, ohydnie chemiczne, przypomina wyrób czekoladopodobny. Po łyku wylałem je do zlewu. Na pięć osób degustujących, nikt drugiego podejścia zrobić nie chciał. Kilka ich piw to składowisko diacetylu, aczkolwiek jeszcze Lubuskie ujdzie. Lubusz śmierdzi starą szmatą. Piwa z Witnicy łatwo dostać w Piotrze i Pawle. Nie polecam, w szczególności tych smakowych. Spróbować można (byleby nie Czekoladowe!), zachwytu nie będzie. Bonus: Dionizos i Łebski Browar Dwa pseudobrowary, które piwa być może pijalne robią (chociaż i tak przepłacasz), ale żerują na konsumenckiej niewiedzy. Przeczytaj koniecznie: Gdańskie (Łebski Browar) – marketingowa ściema, ŁebskiGate – Ci to mają jaja i Browarze Zamkowy w Radomiu! Dość!. Teraz już wiesz, czego unikać. Jeśli poszukujesz piw dobrych i sprawdzonych, zachęcam Ciebie do zapoznania się z tymi dwoma tekstami: Trzy piwa, po których zaczniesz gardzić koncernówkami oraz Cztery piwa, po których inaczej spojrzysz na ten napój Transport na palecie - nie tylko na terenie Polski. Transport paletowy nie ma również ograniczeń terytorialnych. Tak samo jak na terenie polski, można wysłać paletę do Niemiec czy do Wielkiej Brytanii. Sprawdziliśmy kilka najpopularniejszych kierunków i ceny usług bardzo pozytywnie nas zaskoczyły.

Polski rynek browarów regionalnych i rzemieślniczych od pewnego czasu lubieżnie zerka w kierunku puszek. Pierwsze zapuszkowane krafty zostały bardzo ciepło przyjęte i kibicuje się browarom, które decydują się na ten krok. Coraz więcej (choć nadal niewiele) browarów postanawia lać swoje piwa do aluminium. Rynek ma jednak ograniczoną jasne, że birgik kupi prawie wszystko, jednak dla większości społeczeństwa piwo puszkowane to nadal produkt gorszego sortu. Niesłusznie, bo ten rodzaj opakowania ma sporo zalet. Przyjrzyjmy mu się zatem. Niech ten wpis zmieni postrzeganie puszek, bo piwo w puszce to doskonały pomysł. Dlaczego? Transport, waga i wytrzymałość Kwestię transportu porusza się bardzo często, przeważnie w odniesieniu do aspektów ekologicznych. Rzadko wychodzi się jednak poza sprawy wagi. Puszki są lżejsze od szkła i nie jest to niczym odkrywczym. Ich transport jest więc tańszy, również przy zamawianiu piwa kurierem w ilościach detalicznych. Warto pochylić się nad dwoma innymi kwestiami. Objętością w transporcie i podatnością na uszkodzenia. Piwa rzemieślnicze przychodzą do sklepów w kartonach. O ile transport krat eurolagerów i palet puszek to odczuwalne różnice w gabarytach, o tyle w przypadku mieszanej palety można na pierwszy rzut oka nie dostrzec różnicy. 20 piw w kartonie i 20 puszek w takim samym kartonie. Z wyjątkiem PINTY, bo ich opakowania mieszczą po 12 puszek. Karton z butlami i puszkami zajmuje teoretycznie tyle samo miejsca na palecie. Dodatkowy, okazjonalny strecz wokół kartonów z piwem zabutelkowanym, zwiększa gabaryty nieznacznie. Są to różnice marginalne, a ich rozpatrywanie nie ma więc większego sensu. Czy aby napewno? Od Browaru Amber otrzymałem informacje, że na tej samej palecie mieści im się około dwa razy więcej piwa rozlanego do puszek. Puszki niwelują wolne przestrzenie, mogą w miarę ciasno do siebie przylegać i są niższe od butelek. Butelki, z racji nieregularnego kształtu, marnują sporo miejsca. Równie istotny jest fakt, że puszki są o wiele mniej podatne na uszkodzenia. No jasne, wgniatają się, ale przeważnie bez uszczerbku dla zawartości. Łatwiej zbić szklaną butelkę, również niosąc piwo do domu w siatce czy plecaku. Puszka spadnie ci na chodnik i nic jej się nie stanie. A butelka to sami wiecie. Robi się jakoś tak smutno. Puszka jest wytrzymalsza, lżejsza, poręczniejsza, łatwiejsza w transporcie i nieco mniej problematyczna w magazynowaniu. Butelka może nieść realne zagrożenie Uuuuu… zabrzmiało jak ze wstępniaka Gazecie Wrocławskiej czy innym Dzienniku Bałtyckim. To nie tak, że chcę Was straszyć. Warto jednak pochylić się i nad tym tematem. Ekstremalnie przegazowane piwo w butelce to tykająca bomba. W przeważającej liczbie przypadków nadmiar gazu wypchnie zawartość przez szyjkę podczas odkapslowywania. Uleje się i stracimy trochę piwesia. Czasami zmarnuje się pół butelki, ale to wciąż lepsze niż perspektywa uszczerbki na zdrowiu. Nadmierna ilość gazu może butelkę rozsadzić od środka. Zdarza się, że odpada po prostu denko. A zdarza się, że butla zamienia się w szrapnel. Nie jest to wyłącznie domena piw rzemieślniczych, bo w „granat” potrafił zamienić się taki Żubr. To zjawisko spotykane tak rzadko, jak Żubr w dziczy, będące jednak realnym zagrożeniem. Bez paranoi! Browary dbają o to, aby ich piwa nie eksplodowały. Zdarzało się po prostu, że piwo strzeliło na półce sklepowej i warto o tym głośno pisać. A piwowarzy domowi sami dobrze wiedzą, że grywają w nieco niebezpieczną grę. Historia z domowego warzenia. Jesienią 2017 roku ukręciliśmy żytniego stouta. Mieliśmy z nim problemy przy filtracji. Wrzuciliśmy go do piwnicy na fermentację burzliwą, kolega zlał go później na cichą. Po pewnym czasie piwo zabutelkowaliśmy z roztworem cukru i trzymaliśmy w temperaturze pokojowej. Na szczęście kolegę coś tknęło i czwartego dnia sprawdził nagazowanie, podnosząc delikatnie kapsel. Piwo ten kapsel zerwało. Wyjąłem butelki z szafy. Każda z nich, otwierana zerwaniem kapsla, stworzyłaby fontannę na kilkadziesiąt centymetrów. Piwo miało czekać na konsumpcję dwa tygodnie… Od tego czasu nie uwarzyłem ani warki w domowych warunkach. Przypuszczam (nie znalazłem żadnych danych na ten temat), że potrzeba większego ciśnienia, aby rozerwać aluminiową puszkę. Takie opakowanie na pewno nie zamieni się w tysiące niebezpiecznych kawałeczków fruwających po kuchni. Nie ma co panikować, jednak przyznać trzeba, że puszka jest o wiele bezpieczniejsza. Puszka lepiej chroni zawartość „Konserwa” chroni piwo przed dostępem światła. A promienie UV nie dogadują się z alfa-kwasami pochodzącymi z chmielu. Taki związek kończy się wszechobecnym zapachem marihuany. Odpowiada za niego 3-metylo-2-buteno-1-tiol, choć częściej spotka się określenie izopentenylomerkaptan lub merkaptan izopentenylowy. Pojawienie się aromatu skun(ks)a maskuje aromaty chmielowe. Jednocześnie, wiele osób, zapaszek ten utożsamia właśnie z obecnością chmielu w danej partii piwa. No… do każdego piwa chmielu sypnięto… Druga kwestia to ewentualne problemy związane z utlenianiem się piwa. Trudno dojść do konkretnych badań albo uchodzą one mojej uwadze. Piwo to setki związków chemicznych. Niemal pewnym jest więc, że niektóre z nich reagują ze światłem. Nie zagłębiając się w szczegóły — przyjęło się, że światło słoneczne wrogiem piwa. Pogromcom aromatów chmielowych, Panem dewastacji i zniweczenia starań o świeżą IPK-ę. Napisałem „przyjęło się”, gdyż informacja ta jest powielana w przestrzeni. Niestety, bez konkretnych danych na ten temat. Jeżeli uda mi się do czegoś dotrzeć, z pewnością uzupełnię ten akapit. Na tę chwilę lepiej dmuchać na zimne i uważać na to, aby piwa w butelce nie trzymać zbyt długo na słońcu. Albo, po prostu, kupić piwo w puszce. „Kryje się tu pewien haczyk: owszem, aluminium doskonale chroni przed dostępem tlenu. Jednak przy rozlewie w puszki dużo łatwiej jest o dostęp tlenu. Butelka ma tę przewagę, że ma wąski otwór i długą szyjkę, przez co zdecydowanie łatwiej zapobiegać natlenieniu”. – pisze Z drugiej strony, o wiele więcej powietrza gromadzi się w szyjce butelki, niż pod wieczkiem puszki. O ile piwo zostało poprawnie rozlane do puchy, znajduje się w niej znacznie mniej powietrza. A im mniej powietrza ma dostęp do piwa, tym większa szansa, że piwo się nie utleni. Polecam Wam przy okazji świetne artykuły dotyczące utleniania się i starzenia piwa. Dowiecie się z nich właściwie wszystkiego na temat tego aspektu. Utlenienie piwa, czyli kultowy „mokry karton Utlenianie i starzenie piwa. Część 1: Wstęp. Utlenianie i starzenie piwa. Część 2: Sensoryka. Utlenianie i starzenie piwa. Część 3: Chemia. Nieświeże piwo [PIWNA EDUKACJA] Puszka znakomicie wygląda O ile nie jest to pucha Van Horna z Polo Marketu. Przywykliśmy do tego, że koncernowe puchy odzwierciedlają maksymalnie wygląd butelki. Kiedy więc rzemieślnicy wypuszczają dedykowane puszki, nasz zmysł estetyczny zostaje dodatkowo połechtany. O ile ktoś ten zmysł posiada. Klawiszy w klawiaturze na ten akapit marnować nie będę. Wybrałem najciekawsze projekty z Polski. Puszkę można w całości pokryć etykietą, co daje nieco większe pole do popisu, niż w przypadku butelki ze zwężeniem. Seria Hazy Disco z Browaru PINTA Browar Birbant Hopito Brewery Hills Funky Fluid / Maltgarden Kwestie sporne — ekologia i BPA Od ponad roku zbieram się do ogromnego felietonu dotyczącego Bisfenolu A w puszkach aluminiowych. Pozwólcie więc, że temat ten wyłącznie tutaj nakreślę, a obszerne opracowanie znajdzie się jeszcze przed wakacjami na blogu. Bisfenol A to związek, który obecny jest w wewnętrznej powłoce puszki. Stwierdzono, że wpływa ona negatywnie na organizm. Duże dawki BPA powodować mogą wiele komplikacji natury hormonalnej. Co do dawek przyjmowanych na przykład z piwem w puszce, badania są niejednoznaczne. EFSA podaje, że ekspozycja na niewielkie ilości Bisfenolu A jest nieszkodliwa i nie mamy się czym martwić. Niektóre kraje odchodzą jednak od powłok zawierających ten związek. To na przykład Francja (od 2015 roku) czy Kanada (od 2008 roku). Jacek Wodzisławski, Prezes Fundacji RECAL (Fundacja na rzecz odzysku z opakowań aluminiowych), podzielił się na Twitterze uzupełnieniem do tego tekstu. Do tematu wrócę niebawem, tak jak pisałem powyżej. Co zaś się tyczy kwestii ekologicznych… W roku 2016 podawano, że recykling puszek osiągnął w Polsce poziom ponad 80%. Ten rodzaj opakowania uznaje się za bardziej ekologiczny, biorąc pod uwagę dwa mierzalne aspekty — wspominany już niższy koszt transportu i kwestie ponownego przetworzenia surowców. Z puszek aluminiowych odzyskuje się więcej materiału, niż z butelek. Przy czym potrzeba o wiele mniej energii, aby tego dokonać. To jedna strona medalu i niektórzy twierdzą, że przysłania ona o wiele większe problemy. Puszki pociągają za sobą ogromne zużycie energii potrzebne do ich wyprodukowania. Drenują obszary, na których wydobywa się boksyty, a ich produkcja obfituje w odpady toksyczne. Nie jestem specjalistą od tych spraw. Czytałem dyskusje dwóch stron, gdzie argumenty latały jak scyzoryki w Kielcach. Odsyłam Was do obszernego artykułu na stronie agencji Reuters na ten temat. O czym chcę powiedzieć, to że warto mieć na uwadze powyższe aspekty. Wielu osobom kwestie ekologiczne i zdrowotne nie są obojętne. Nie warto odwracać od nich wzroku. To jeszcze dwa mity do obalenia na szybko Wokół piwa w puszce nie narosło tyle kłamstw i niedopowiedzeń, co wokół procesu produkcji w ogóle. Przed szereg wychodzą jednak dwa konkretne mity, związane z tym rodzajem opakowania. Były równane z ziemią, orane, bombardowane i posypywane wapnem miliardy razy. Dodatkowy kopniak wiele nie zmieni, ale tak w razie czego… Kropki na spodzie puszki, czyli przelewanie starego piwa i przebijanie dat Mit z kropkami na spodzie puszki wziął się z miejsca, z którego wypłynęła większość bzdur związanych z żywnością. Z kibla internetu, zwanego serwisami z memami. To świetne miejsce, aby zasiać nieprawdziwą informację, którą tysiące przeglądających — bezkrytycznie i bez weryfikacji — poda dalej. Podlewając tym samym kiełkujący mit, który wyrasta na fekalnym nawozie, wtapia w prawdziwy las i udaje inne drzewa. Bez szczególnego zagłębiania się w kwestie logiczno-logistyczne (po te odsyłam do Tomka). Na niekorzyść tego mitu wpływają 3 zagadnienia: Logistyka przedsięwzięcia, czyli jak ogarnąć to tak, aby zebrać te stare piwa, zlać do tanku, przelać do nowych puszek i żeby jeszcze się opylało. Kwestia ukrycia procederu, czyli komu posmarować i kogo uciszyć, aby prawda nie wyszła na jaw i aby browar nie stał się obiektem kontroli oraz obrzucania błotem w mediach. Mechanizmy w samym browarze, czyli jak ogarnąć zlanie piwa do kadzi, wprowadzenie na linię rozlewniczą czy ponowne zapuszkowanie. Prawda na temat widocznych powyżej kropek jest absurdalnie prosta. Jej odkrycie wymaga wyłącznie chęci sprawdzenia, o co tutaj tak właściwie chodzi. „Kropki na spodzie konserwy nanosi maszyna malująca puszki. Taka praktyka podyktowana jest wygodą, gdyż dzięki oznaczeniom łatwiej namierzyć i — na przykład — wycofać z obiegu całą partię ze źle nadrukowanym malunkiem”. Więcej na temat samego mitu w moim wpisie z 2018 roku. Piwo z puszki ma zawsze metaliczny posmak Każde piwo może pozostawiać metaliczny posmak. Za wzorzec gwoździ w piwie stawiano zawsze produkty z Browaru Zamkowego w Raciborzu. Nie wiem, jak obecnie prezentuje się ich forma. Może kiedyś podejmę temat. Wnętrze puszki pokrywa powłoka, która nie dopuszcza do styku płynu z aluminium. Używa się różnych substancji — przeważnie polimerów i żywic epoksydowych. W przeciwnym razie płyn reagowałby z aluminium, tworząc ogniska korozji. Ta zmiana wpływałaby na smak piwa. Teoretycznie, sprawa jest tu jasna. Puszkę pokrywa powłoka, jesteśmy bezpieczni. W nieco innym świetle sprawę stawia chociażby opublikowana w 2006 roku chorwacka praca pod tytułem „Aluminium and Aroma Compound Concentration in Beer During Storage at Different Temperatures”. W ramach badania sprawdzono trzy piwa w trzech próbkach — pobrane z tanku, piwo zapuszkowane (pasteryzowane) przechowywane w temperaturze 4°C i podobną puszkę, przetrzymywaną w 22°C. W podsumowaniu pracy czytamy (przetłumaczone przeze mnie): „Zmiany stężenia aluminium w puszkach z piwem zależą od temperatura przechowywania. Przechowywanie w lodówce chroni przed przedostawaniem się aluminium z puszki do piwa, podczas gdy przechowywanie w 22°C ułatwia przedostawanie się aluminium z puszki do piwa”. Z badania wynika jasno, że aluminium w pewnym stopniu przedostaje się do płynu. To jedna z prac, na jakie natrafiłem. Inna praca zdaje się to potwierdzać, chociaż są to niskie wartości. Wielu badaczy mówi wprost, że aluminium przyjęte z puszki z napojem to ułamek tego, co spożywamy codziennie. Uważa się, że 99% glinu jest wydalane wraz z moczem z naszego organizmu. Dawki z puszkowanych napojów czy pożywienia są uznawane za bezpieczne. Spostrzeżenia organoleptyczne, gdyby nie czytać badań, będą rzecz jasna przeczyć nauce. Cząsteczki glinu pozostają po prostu poza naszą percepcją. Wielu ludzi pije piwa puszkowane. Coraz więcej browarów rzemieślniczych inwestuje w takie opakowania. Nie spotkałem się jeszcze z opinią, jakoby to samo piwo — lane w puszkę — wykazywało posmaki metaliczne. Mi również nigdy się to nie zdarzyło. Co nie znaczy, że efektu takiego nie można wywołać :) Metaliczne doznania zapewnić może picie piwa z prosto z puchy. Poliżcie górne wieczko (tylko umyjcie puszkę!) i sprawdźcie, czy nie smakuje metalem. Mit metalicznego piwa puszkowanego wziął się z tego, że konsumenci rzadko takie piwo przelewają do szklanki. W niej metaliczny posmak magicznie znika. Co nie znaczy, że nie zdarzają się piwa metaliczne. To jednak historia na osobny wpis, który zresztą już kiedyś popełniłem. Koronawirus a piwo w puszce Kolejna przesłanka za tym, aby piwo z puszki przelewać do szkła. Nie mówi się raczej o tym, że picie prosto z puszki zwiększa ryzyko zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Pewne wnioski wyciągnąć można z pracy „Aerosol and Surface Stability of SARS-CoV-2 as Compared with SARS-CoV-1” opublikowanej 17 marca tego roku. W ramach eksperymentów sprawdzano stabilność tego patogenu na różnych powierzchniach. Niestety, w badaniu nie ma mowy o aluminium, choć dane dla powierzchni stalowej nie napawają optymizmem. Wirus może przetrwać na takowej 72 godziny, chociaż po 8 godzinach jego żywotność zaczyna drastycznie spadać. W przypadku miedzi jest pewne, że po 8 godzinach nie było po wirusie śladu. Niezrecenzowane badanie „Stability of SARS-CoV-2 in different environmental conditions” to jeszcze inne dane dla powierzchni stalowych. Wirus utrzymuje się bez problemu przez 4 doby, ale po 7 dobach nie ma po nim śladu. Picie napojów prosto z puszki — szczególnie w czasie pandemii — nie jest dobrym pomysłem. Powierzchnia styku ust z wieczkiem jest spora, a samo wieczko niczym niezabezpieczone (jak w przypadku kapsla). Lepszym pomysłem będzie przelewanie piwa do szklanki lub picie — wszystko dla zdrowia! — przez słomkę. Jak już musicie strzelić z puchy, to umyjcie wieczko wodą z mydłem albo odkaźcie stężonym alkoholem. Piwo w puszce nie ma dobrego wizerunku. Niesłusznie. Jakoś tak się utrwaliło, że piwo z puchy walą studenci, metale albo żule. Choć według niektórych to to samo. Nikt jednak nie pomyślał, że jest to po prostu wygodne opakowanie. Co więcej, warto byłoby z tego opakowania płyn przelać do szklanki. Picie napojów słodzonych z puszki czy półlitrowych Monsterków nikogo nie dziwi. Ale wypij piwo prosto z puszki… Żeby wizerunek piwa w puszce nieco odczarować, odpaliłem nowe piwo z Browaru Amber. Postanowiłem podzielić się z Wami wrażeniami z krótkiej degustacji. Barley Dessert z Browaru Amber Barley wine leżakowane z daktylami Otrzymałem od browaru z Bielkówka jedną z 60 puszek „recenzenckich”. Piwo trafiło właśnie na rynek w półlitrowych butelkach. To dwudzieste piwo z serii PoGodzinach. Parametry: 10,5% alkoholu, ekstrakt 24 Blg. Dwa inne piwa z serii, recenzowane na blogu: Cherry Milk Stout Saison na Madagaskar Piwo w kolorze „typowego angielskiego barleywine” – mahoniowym. Pieni się nieznacznie, nalewa jak syrop i buduje żółtawą pianę. W aromacie doszukiwałem się od razu nut świadczących o użyciu daktyli, które notabene uwielbiam. Kilogram schodzi mi w tydzień. Zastąpiłem nimi część zjadanych słodyczy. Są świetne, bo dostarczają sporo potasu. Jak ktoś pije alkohol, to wie, że gospodarka elektrolitowa mocno cierpi już po jednej imprezie. Nie oczekuję jednak, aby ten potas z daktyli znalazł się w tym piwie. Bez przesady :) Czy są daktyle? Zdecydowanie są. Barley wine w wydaniu klasycznym pojawia się często w otoczeniu takich skojarzeń jak „ciemne pieczywo”, „przypieczona skórka od chleba”, „ciemne owoce” czy „suszone owoce”. Nierzadko doszukujemy się rodzynek, śliwek, pumpernikla i daktyli właśnie. W tym piwie daktyle grają świetnie, bo podbijają coś, co w barley wine jest nierzadko obecnie, Wzmacniają ten element. Aromat to więc mieszanka daktyli, karmelu, przypieczonego razowca i nutek ziołowych. Z przewagą dwóch pierwszych elementów. Barley Dessert — jak to barley wine — jest pozycją likierową i degustacyjną. Daktyle są wyczuwalne i odniosłem wrażenie, że wnoszą do piwa swoją specyficzną karmelową słodycz. Poza dość wysoką słodyczą, znalazło się tu miejsce dla karmelu, cukru Muscovado i posmaków chlebowych. Bardzo podeszła mi też ziołowa goryczka, bez której mała puszka mogłaby nieco przytkać słodyczą. Ale żeby nie było za słodko, muszę napisać o jednym problemie, z jakim boryka się to piwo. Borykał się z nim również podstawowy barley wine w dniu premiery, w lutym 3 lata temu. Dość mocno grzeje w przełyk i po ogrzaniu nieco trąci alkoholem. Nie jest to ordynarna wóda, jednak czuć, że piwo ma kopa. Gdyby tak poleżało jeszcze trochę, nikt by się nie obraził (leżakowało blisko pół roku). Kupię ze dwie butelki i wrzucę do piwnicy, bo Barley Dessert przejawia ogromny potencjał do leżakowania. Już teraz jest to bardzo smaczna rzecz, choć mówi to osoba, która uwielbia daktyle. Ode mnie kciuk w górę. Mogło jeszcze chwilę poleżeć, ale i tak dobra robota, Browarze Amber. Degustacja Barley Dessert z Browaru Amber, przy okazji wpisu o puszkach, odbyła się na warunkach współpracy z browarem.

GDnHoy. 261 345 53 359 366 405 325 488 369

ile piw jest na palecie