Mniej niż 5 milionów. Czy Twój klub znany jest ze szkolenia młodzieży? Pewnie, że tak! Niby mamy renomowaną akademię, ale korzystamy głównie z rynku transferowego. Nie, kupujemy wszystkich z rynku. Czy Twój klub regularnie bije się o mistrzostwo kraju? Tak, co roku. Raz na jakiś czas zdarzy się taki sezon.
Oglądając mecze ligowe, można odnieść wrażenie, że biorą w nich udział ludzie, których dobrze znamy z innych dziedzin życia: polityki lub show-biznesu. W bramce naszej drużyny sobowtórów niepodważalne miejsce ma były premier RP Kazimierz Marcinkiewicz, do którego łudząco podobny jest golkiper Widzewa Łódź Maciej Mielcarz (32 l.). Gdyby tylko schudł kilka kilogramów, wyglądałby jak brat bliźniak polityka! W obronie zapach wielkiej piłki, czyli słynny Brazylijczyk Ronaldinho (32 l.), którego sobowtórem z Ekstraklasy jest kostarykański piłkarz Wisły Kraków Junior Diaz (28 l.). - Ja podobny do Ronaldinho? Coś w tym jest. Nawet moi znajomi zwracają mi czasem na to uwagę. Wprawdzie Ronaldinho gra ciut lepiej ode mnie, ale... niewiele lepiej - śmieje się wiślak. W pomocy znów wielka polityka. Na skrzydle poseł PiS Tomasz Kaczmarek, bardziej znany jako agent Tomek. Trudno nie zauważyć jego podobieństwa do pomocnika Bełchatowa Kamila Kosowskiego, choć niektórzy zauważają też, że "Kosa" wygląda jak... Jezus Chrystus. Z kolei w środku pola skandalista Janusz Palikot, którego futbolowym bliźniakiem jest litewski pomocnik Widzewa Mindaugas Panka (28 l.). Atak? Tu mamy wielkie, hollywoodzkie kino. Najlepszym strzelcem Ekstraklasy jest... Matt Damon, aktor znany z serii filmów o agencie specjalnym Jasonie Bournie. W jego roli w polskiej lidze napastnik Lecha, Artiom Rudniew (24 l.). Można być pewnym, że drużyna sobowtórów będzie osiągała sukcesy, bo prowadzi ją trenerska gwiazda - Pep Guardiola (41 l.). Jednak na razie trener Wisły Michał Probierz (40 l.) tylko wygląda jak Hiszpan, bo o takich sukcesach może jedynie pomarzyć...
Do jakiego piłkarza jesteś podobny? Do jakiego grzyba jesteś podobny? Jakiego owocu brakuje w tej piosence? Do jakiego słynnego pirata jesteś podobny?
Wałęsa, rodzinne dramaty i reklamówki pieniędzy. Gdzie są chłopcy z tamtych lat? Przez dwie dekady Widzew Łódź był odnośnikiem dla każdego mistrza Polski, który walczył o wejście do piłkarskiego raju. Powiedzieć, że wyeliminowanie Broendby IF przyszło piłkarzom Franciszka Smudy z trudem, to nic nie powiedzieć. Ten sukces zrodził się w bólu. Także w Johnie Bullu. Jak potoczyły się losy członków legendarnej drużyny? 15 Zobacz galerię BLAWICKI PIOTR / East News 21 sierpnia mija 25 lat od awansu Widzewa Łódź do Ligi Mistrzów. Piłkarze Franciszka Smudy co prawda przegrali z Broendby IF 2:3, ale dzięki zwycięstwu 2:1 u siebie awansowali do tych elitarnych rozgrywek Rewanż w Danii okraszony został niezapomnianym komentarzem Tomasza Zimocha. Sprawozdawca Polskiego Radia po dziś dzień jego kojarzony przede wszystkim z tamtą transmisją Tamta drużyna była zbiorem nietuzinkowych postaci, których losy po zawieszeniu butów na kołku potoczyły się w różnoraki sposób. Wśród byłych uczestników Ligi Mistrzów w barwach Widzewa jest współwłaściciel sklepu budowlanego, pracownik firmy produkującej namioty, pisarz czy były już właściciel pizzerii Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Za awans do Ligi Mistrzów Widzewiacy dostali po 100 tys. zł, podczas gdy średnia pensja wynosiła 873 zł. Wtedy nikt jeszcze nie praktykował przelewów wynagrodzeń na konto, co zrodziło kuriozalne sceny. - W dniu wypłaty stawiliśmy się w klubie wcześniej niż zwykle. Zrobiła się kolejka do kasy, jako najmłodszy stałem na jej końcu. Widząc, jak starszyzna wychodzi z klubu z dwoma reklamówkami, wystraszyłem się, że dla mnie nie starczy. Biedna była ta nasza księgowa. Na szczęście reklamówka czekała także na mnie - wspominał po latach na łamach "Przeglądu Sportowego" Mirosław Szymkowiak. Ferrari, Edyta Górniak i wielki krach. Szybka droga Widzewa ze szczytu w przepaść - Większość chłopaków pojechała do banku wpłacić nagrodę, a ja, głupi gówniarz, z tą reklamówką wpadłem jeszcze do Bulla na kilka piw. Ze strachu, żeby ktoś jej nie zwędził, siedziałem na niej kilka godzin. Pochodzę z Poznania, skąpstwo mam we krwi, więc szkoda mi było jechać taksówką do domu. Czekałem, aż któryś z chłopaków podrzuci mnie swoim samochodem - dodał. Awans Widzewa był wypadkową pracy wykonywanej pod czujnym okiem Smudy oraz kapitalnej atmosfery, która wykuwała się w Johnie Bullu. Ulubiony bar piłkarzy Widzewa mieścił się przy ul. Piotrkowskiej, nieopodal Spółdzielcze Domu Handlowego Central. Na zawodników czekała tam zawsze oddzielna sala. - Trener Smuda cieszył się, że przytakiwaliśmy, gdy mówił nam o bólu. Dopiero po kilku latach dowiedział się, o co naprawdę chodziło w naszej wersji jego powiedzonka - opowiadał "PS" Radosław Michalski. Defensywny pomocnik to jeden z byłych piłkarzy tamtego Widzewa, którzy po zakończeniu kariery pozostali przy futbolu. Nie jest tak w przypadku wszystkich jego kolegów. O tym, jak potoczyły się losy uczestników Ligi Mistrzów 1996/97 w barwach łódzkiego klubu, dowiesz się poniżej. 1/15 Franciszek Smuda podczas meczu Polska - Grecja na Euro 2012 BLAWICKI PIOTR / East News Dzięki pracy w Widzewie trafił do panteonu polskich trenerów, choć później już takich sukcesów nie osiągał. Z łódzkim klubem dwa razy zdobył mistrzostwo Polski, a z Wisłą Kraków jednokrotnie. Po raz ostatni nieźle wiodło mu się w Poznaniu. Pod jego wodzą Lech okazał się bezkonkurencyjny w rozgrywkach o Puchar Polski, a w Pucharze UEFA zaszedł do 1/16 finału. Potem został selekcjonerem kadry narodowej, ale o występie na Euro 2012 wszyscy chcieliby zapomnieć. Smuda pogubił się już na długo przed nim. Najpierw wytykał Niemcom, że ich reprezentacja to "farbowane lisy", a potem sam ochoczo korzystał z piłkarzy, którzy co prawda mieli polskie korzenie, ale skorzystali z możliwości gry dla Biało-Czerwonych dopiero wtedy, gdy stracili szanse na powołania do macierzystych reprezentacji. Z kolei przed pierwszym meczem turnieju, z Grecją, dostał obszerny raport o rywalach, przewrócił kilka stron i powiedział: "Chu** grają, opier***my ich". Skończyło się remisem 1:1, mimo gry w przewadze przez blisko pół godziny. Smuda do tej pory jest na tzw. trenerskiej karuzeli. 3 września br. został trenerem czwartoligowej Wieczystej Kraków. 2/15 Rafał Siadaczka w czasach gry z Widzewem Łódź w Lidze Mistrzów (1996 r.) Po zakończeniu kariery odciął się od piłkarskiego środowiska. Nie ogląda nawet meczów. Razem ze wspólnikami prowadzi sklep budowlany pod Radomiem. - wcześniej nie miałem z tym do czynienia. Początki nie były łatwe, wszystkiego trzeba było nauczyć się od podstaw. Miałem dużo rzeczy na głowie i nie myślałem o powrocie do piłki - opowiadał cztery lata temu Onetowi, gdy udzielił ostatniego jak dotąd wywiadu. Opowiedział w nim także o tym, że to nie przez cukrzycę musiał zakończyć karierę. - Miałem swoje problemy z Legią, ale chciały mnie wtedy inne kluby. Gdy z pytaniem o mnie zadzwoniło KSZO, to dyrektor Janusz Olędzki powiedział, że mam cukrzycę i on nawet nie wie, czy ja jeszcze mogę grać w piłkę. I być może z tego powodu nikt już po mnie się nie zgłosił. 3/15 Maciej Szczęsny na Gali Mistrzów Sportu (2019 r.) Piotr Molęcki / East News Jedna z bardziej niesztampowych postaci w polskiej piłce. Jego nieszablonowych wypowiedzi można obecnie słuchać na antenie TVP Sport. Zapisał piękną kartę w Legii, z którą nie tylko w Lidze Mistrzów (1995/96), ale i awansował do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów (1990/91). Z Łazienkowskiej odszedł właściwie z dnia na dzień. - Nie zamierzam dłużej grać w Legii i moja decyzja jest nieodwołalna - powiedział na powitanie w Widzewie. Odejścia nie mogli mu wybaczyć kibice stołecznego klubu. Pod drzwiami jego warszawskiego mieszkania narysowali szubienicę, a pod nią napisali jego nazwisko. A w środku nocy wkładali zapałkę do domofonu, żeby zerwać z łóżek rodzinę bramkarza. Niespełniony w drużynie narodowej. Mimo że pięciokrotnie zdobywał mistrzostwo Polski (na marginesie: z czterema różnymi klubami), wystąpił zaledwie siedem razy w narodowych barwach. Po zawieszeniu butów na kołku próbował sił jako trener bramkarzy w Wiśle Kraków, Amice Wronki, Zniczu Pruszków i Koronie Kielce. Jego syn Wojciech od lat jest czołowym polskim bramkarzem. Panowie nie mają jednak ze sobą kontaktu. 4/15 Andrij Michalczuk w 2013 r. Radosław Jóźwiak / Lubujący się w niestandardowych określeniach Smuda wołał na niego "Kolczatka", bo miał włosy ścięte na jeżyka. W pewnym momencie pojawił się temat jego gry w polskiej drużynie narodowej. - Prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział: "Jeśli trener reprezentacji uzna, że potrzebny mu taki piłkarz jak Michalczuk, to ja od razu przyznam mu obywatelstwo". Fajne słowa, ale pan prezydent paszport dał znacznie później, dlatego nigdy nie było mi dane zagrać w polskiej kadrze - opowiadał po latach na łamach "Przeglądu Sportowego" ten urodzony w Kijowie obrońca. Od lat pracuje w firmie Gra Lech, która produkuje namioty szybkiego montażu. 5/15 Radosław Michalski w rewanżowym meczu z Broendby, który dał Widzewowi awans do Ligi Mistrzów Do Widzewa trafił tuż przed meczami z Broendby. Razem z Maciejem Szczęsnym przeszedł ze znienawidzonej Legii Warszawa. To jedyni polscy piłkarze, którzy brali udział w Lidze Mistrzów z rodzimymi klubami. Po zawieszeniu butów na kołku działał w branży deweloperskiej. Potem wrócił do futbolu - najpierw jako dyrektor sportowy Lechii Gdańsk, a potem jako prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. W 2012 r. trafił do zarządu PZPN-u, w którym będzie zasiadał jeszcze przez cztery lata. W środę znalazł się bowiem wśród najbliższych współpracowników nowego prezesa Cezarego Kuleszy. Przez długi czas się na to nie zanosiło, bo najpierw wspierał drugiego z kandydatów - Marka Koźmińskiego. Na początku kariery pracował w Stoczni Gdańskiej w jednej brygadzie z... Lechem Wałęsą. 6/15 Paweł Wojtala walczy z Heiko Herrlichem w meczu Borussia Dortmund - Widzew Łódź w ramach fazy grupowej Ligi Mistrzów Podobnie jak Radosław Michalski w niedawnych wyborach w PZPN-ie już na ostatniej prostej poparł Cezarego Kuleszę. Jeszcze trzy miesiące wcześniej sam rozważał ubieganie się o funkcję prezesa piłkarskiej centrali. Od pięciu lat z powodzeniem szefuje Wielkopolskiemu Związkowi Piłki Nożnej. W Widzewie grał tylko pół roku, ale strzelił bodajże najważniejszego gola w nowożytnej historii klubu. To on dobił piłkę zmierzającą do siatki po uderzeniu Sławomira Majaka i łodzianie przegrali w Danii 2:3, co oznaczało awans do Ligi Mistrzów. 7/15 Marek Citko po strzeleniu gola ma Wembley (1996 r.) Neal Simpson - EMPICS / Contributor / Getty Images Sezon 1996/97 był apogeum jego sławy. Udane występy z Widzewem w Lidze Mistrzów i bramka na Wembley w barwach reprezentacji Polski dały mu tytuł najlepszego sportowca roku. Citko pojechał na galę, by ją odbębnić, a wrócił z główną nagrodą. - Powtarzałem, że jest mi głupio. Zdałem sobie wtedy sprawę z tego, jak rozkochałem w sobie kibiców - mówił kilka miesięcy temu w rozmowie z Onetem. Choć szał na jego punkcie można porównać do małyszomanii, starał się być sobą. Gdy media rozprawiały o kolejnych klubach, które się nim interesują, on jak gdyby nigdy nic pomagał... przewozić tapczany Andrijowi Michalczukowi. Na żadną z lukratywnych ofert się nie skusił, a w maju 1997 r. jego wielką karierę przekreśliło zerwanie ścięgna Achillesa. Później próbował jeszcze sił w kilku klubach, ale to nie był już ten sam piłkarz. Z różnym powodzeniem szło mu jako działaczowi (współwłaściciel Wisły Kraków) i menedżerowi (ostatnio wszedł w konflikt z Jarosławem Niezgodą). Obecnie jest doradcą prezydenta Stalowej Woli ds. sportu. 8/15 Tomasz Łapiński w roli komentatora Polsatu Sport (2020 r.) Łukasz Grochala/Cyfrasport / Jeden z tych piłkarzy, którzy po zakończeniu kariery przeszli dużą metamorfozę. Jako zawodnik milczek, siedzący w szatni z boku i w zamyśleniu podkręcający wąsa, a po zawieszeniu butów na kołku - ekspert Polsatu Sport. W czasach Widzewa palił jak smok, a Smuda opowiadał, że ma trzy lokomotywy: Łapińskiego, Siadaczkę i Szczęsnego. Po latach rzucił papierosy pod wpływem rozmów z zakonnikami. Jest jedną z legend Widzewa, choć mógł zrobić większą karierę. Na drodze stanęły mu kontuzje oraz strach przed lataniem. Na stole leżały intratna oferta z West Ham United, ale "Łapa" wolał zostać w Łodzi. Gdy piłka zeszła na dalszy plan, zajął się fotografiką (studia w Warszawskiej Szkole Fotografii), jazdą na motocrossie i snowboardzie, próbował także swoich sił w pisaniu wierszy. W 2019 r. wydał pierwszą powieść pt. "Szmata", której głównym bohaterem jest - a jakże - piłkarz. 9/15 Ryszard Czerwiec i Pep Guardiola w meczu Hiszpania - Polska (2000 r.) Gdy odchodził z Widzewa, zrzekł się premii za awans i grę w Lidze Mistrzów. Trafił do EA Guingamp, jednak we Francji wytrzymał tylko rok. Złośliwi wytykali mu, że do Polski kazała mu wracać żona Kinga. - Stwierdziliśmy z żoną, że skoro budujemy dom w Polsce, to nie ma sensu, żebym siedział na ławce we Francji - opowiadał przed rokiem w rozmowie z Onetem. Czerwca skusiły mocarstwowe plany Bogusława Cupiała, który budował wielką Wisłę. Z Białą Gwiazdą - tak jak z Widzewem - dwa razy zdobył mistrzostwo Polski, ale do upragnionej Ligi Mistrzów awansować się nie udało. Stało się tak również z powodu kibolskiego incydentu w meczu z Parmą. Nożem rzuconym z trybun przez "Miśka" został trafiony Dino Baggio, a rekwizyt szybko z boiska usunął nie kto inny jak Czerwiec. Został za to zawieszony w meczu rewanżowym, a klubowi zabroniono w kolejnym sezonie gry w europejskich pucharach. Po karierze pełnił różne funkcje w klubie z Reymonta. W 2015 r. został skazany na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Jeszcze w 2019 r. prowadził pizzerię w Jaworznie. 10/15 Marek Bajor w meczu Polska - USA na IO 1992 Associated Press / East News Jeden z tych srebrnych medalistów igrzysk olimpijskich w Barcelonie, który nie zagrał w seniorskiej reprezentacji Polski. Oprócz dwóch mistrzostw kraju z Widzewem ma na koncie także trzy Puchary Polski z Amicą Wronki. Po zakończeniu kariery pełnił funkcję asystenta w kilku klubach Ekstraklasy. W grudniu 2009 r. w końcu dostał szansę jako pierwszy trener - zaufało mu Zagłębie Lubin. Sielanka niestety nie trwała jednak długo, w lipcu kolejnego roku spotkała go ogromna tragedia. Podczas wypoczynku na plaży w Kołobrzegu zapaści dostała jego żona Beata. Mimo godzinnej reanimacji 38-letnia kobieta zmarła. - Wielkich planów nie snuliśmy, a śmierć przyszła nagle. Chcieliśmy zamieszkać w naszym nowym domu. Ale nie przespaliśmy w nim ani jednej nocy... - opowiadał później na łamach "Przeglądu Sportowego". Przez ładnych kilka lat pełnił funkcję asystenta Lecha Poznań. Obecnie prowadzi Błękitnych Wronki (V liga). 11/15 Sławomir Majak jako trener KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2019 r.) Adam Jastrzębowski / Jeden z głównych bohaterów dwumeczu z Broendby. W Łodzi zdobył bramkę na 2:0, a w rewanżu jego ambitna walka o piłkę w końcówce, a następnie strzał walnie przyczyniła się do gola Wojtali, który dał awans. Z Widzewa trafił do Hansy Rostock, gdzie grał przez cztery lata. Dzięki 15 bramkom do dzisiaj zajmuje 11. miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców tego klubu w Bundeslidze. W 1997 r. został Piłkarzem Roku w plebiscycie tygodnika "Piłka Nożna". Jeszcze będąc piłkarzem zaczął pracować jako trener. Obecnie prowadzi Siarkę Tarnobrzeg. 12/15 Marek Koniarek strzela jednego z czterech goli przeciwko w meczu ze Stalą Mielec w sezonie 1995/96 W mistrzowskim sezonie 1995/96 zdobył 29 bramek, dzięki czemu został królem strzelców. Od tamtego czasu nikt nawet nie otarł się taki dorobek w Ekstraklasie. Z Widzewa pięć dni po pierwszym meczu z Broendby. Ni stąd, ni zowąd pojawił się w klubie, oddał służbowy garnitur firmy Bytom i poprosił o skreślenie z listy zawodników. Obecnie jest na rencie. Nie może pogodzić się ze śmiercią ojca. - Dzień przed jego śmiercią miałem do niego zadzwonić. Nie zrobiłem tego i mam do siebie żal. Gdybym wiedział, że się nie zobaczymy, wszedłbym na oddział koronawirusowy mimo zakazu - opowiadał niedawno serwisowi 13/15 Mirosław Szymkowiak przepytuje Marcina Baszczyńskiego jako reporter Canal+ (2008 r.) Uczestnik mistrzostw świata w 2006 r. Po udanym okresie w tureckim Trabzonsporze mówiło się o zainteresowaniu Juventusu. Profesjonalną karierę zakończył w wieku zaledwie 30 lat, ale z drugiej strony szybko też ją rozpoczął. W najwyższej klasie rozgrywkowej występował już bowiem jako 16-latek. Bez gry w piłkę wytrzymał kilka lat. Najpierw dał się skusić Prądniczance, a później Podgórzu Kraków. W zeszłym sezonie biegał jeszcze po boiskach okręgówki w barwach LKS-u Szaflary. Razem z Tomaszem Frankowskim założył Akademię Piłkarską 21 im. Henryka Reymana. Przez kilka lat pracował w Canal+, zainwestował też w branżę fryzjerską. 14/15 Jacek Dembiński w drużynie oldbojów Lecha Poznań (2016 r.) Adam Jastrzębowski / Przez długich 20 lat był strzelcem ostatniego gola w barwach polskiej drużyny w Lidze Mistrzów. Dopiero w 2016 r. bramkę dla Legii Warszawa zdobył Miroslav Radović. Z tamtego Widzewa odszedł za największą kwotę. Hamburger SV wyłożył za niego 2 mln marek. Po zakończeniu kariery wrócił do rodzinnego Poznania. Co jakiś czas pojawia się w Ustce, jest bowiem właścicielem jednego z tamtejszych pensjonatów. 15/15 Piotr Szarpak (2016 r.) Szymczak Krzysztof / POLSKA PRESS / East News To on w głównej mierze dbał o dobrą atmosferę w szatni Widzewa. Dzięki niemu Rafał Siadaczka zawdzięcza przezwisko "Sonia". Sam zyskał przydomek "Marco", bo na pytanie, do jakiego piłkarza jest najbardziej podobny, odpowiedział, że do Van Bastena. Oczywiście w żartach. Pewnego razu to Szarpak nadział się na ciętą ripostę. Smuda wypisał na tablicy skład na mecz ligowy. - Trenerze, dzisiaj to na pewno wygramy - zagaił pomocnik. - Dlaczego? - odparł zaskoczony szkoleniowiec. - Bo wpisał pan dwunastu! - odpowiedział Szarpak, zanosząc się ze śmiechu. Smuda wziął gąbkę i starł... nazwisko Szarpaka. Śmiechem wybuchnęła już cała szatnia. Przez kilka lat próbował sił jako trener, obecnie jest instruktorem w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Łodzi. Data utworzenia: 21 sierpnia 2021 01:00 To również cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.
Zaskakujące słowa byłego piłkarza. Trener Fernando Santos już w piątkowy wieczór zadebiutuje w roli trenera piłkarskiej reprezentacji Polski. Biało-Czerwoni na początek eliminacji ME
blocked zapytał(a) o 21:52 czy serbski i polski jest podobny ? bo np . Najbolji fudbaler na svetu - najlepszy piłkarz na świecie .
Zagłosuj jakiego piłkarza i jaki klub wolisz. Twój styl jest bardziej podobny do Barbie czy W Test z lektury: "Makbet". Twój miesiąc urodzenia zdradzi
22-07-2022 / 17:15(akt. 23-07-2022 / 00:55)Cztery dni temu informowaliśmy o tym, że pojawił się temat powrotu do Legii Warszawa Aleksandara Prijovicia. Jak udało nam się dowiedzieć wszelkie szczegóły między zawodnikiem i klubem są już dogadane. Trwają natomiast rozmowy między agentami piłkarza i władzami Western United. Australijczycy nie są przekonani do tego, by pozbywać się swojego napastnika, a już na pewno nie za jest trudna, ale nie beznadziejna. Szanse na wypożyczenie są realne. A o tym, że "Prijo" potrafi być przekonujący w rozmowach ze swoim pracodawcą przekonali się włodarze Legii, gdy piłkarz otrzymał ofertę z PAOK-u Saloniki. W Warszawie uznano, że lepiej by został, a jednak trafił do Grecji za 2 mln euro i spędził tam dwa lata. Stamtąd za 10 mln euro został wytransferowany do Arabii Saudyjskiej, do Al-Ittihad. Po półtora roku przeniósł się do Australii, do Western United. W ostatnim sezonie zagrał w 27 meczach, strzelił 13 goli. Na rozstrzygnięcie swojej sprawy czeka Mateusz Wieteska, który otrzymał ofertę z Clermont występującego w Ligue1. - Teraz wszyscy musimy pracować nad znalezieniem odpowiedniego zastępcy dla Wieteski. To kolejna sprawa, która powinna wybrzmieć. Powiedzieliśmy sobie, że jeśli nie uda się znaleźć zastępstwa, to na tych warunkach nie puścimy Mateusza. Zawsze trzeba uwzględnić interesy obu stron – jeśli one nie są uszanowane, to nie możemy się na coś takiego zgodzić. Poszukiwania trwają - oznajmił na konferencji prasowej trener Kosta mediach już pojawiła się informacja, że na Łazienkowską w miejsce Wieteski ma trafić Robert Ivanov z Warty Poznań. Rozmowy w sprawie transferu Fina już trwają, ale stoper Warty nie jest jedynym kandydatem z jakim toczą się rozmowy i nie jest powiedziane, że wybór padnie jednak na kogoś innego. Pozostali kandydaci nie grają obecnie w Ekstraklasie. Jak informuje TVP Sport jednym z nich jest Sebastian Walukiewicz. W ostatnim sezonie obrońca stracił wiele czasu z powodu kontuzji. Łącznie rozegrał dziewięć spotkań i przebywał na murawie przez 456 minut. Do gry wrócił w kwietniu, kiedy jego klub walczył o utrzymanie w Serie A. Nie udało się, a to sprawiło, że jego zespół w kolejnych rozgrywkach będzie rywalizował na drugim poziomie rozgrywkowym. Walukiewicz wrócił do zdrowia po kontuzji. Gra w sparingach Cagliari i wrócił do wysokiej dyspozycji fizycznej. Obrońca jest gotowy, ale przede wszystkim głodny kolejnych występów. Sezon spędzony w Serie B nie brzmi jednak idealnie. Wiele wskazuje na to, że Walukiewicz zmieni klub w letnim oknie transferowym. Legia mogłaby go jedynie osób zarejestrowanych pojawiają się w tym artykule automatycznie. Komentarze osób niezalogowanych wyświetlą się po zatwierdzeniu przez moderatora.
Do jakiego piłkarza jesteś podobny? Masz świetny pomysł na quiz? Dodaj quiz. Komentarze sameQuizy: 4. Zablokuj Zgłoś. Kudlaczball • 1 tydzień temu
W minionym tygodniu z Jagiellonii Białystok do Ajaksu Amsterdam trafił 16-letni Jan Faberski. Co ma w sobie, że przechodzi do tak wielkiej renomowanej akademii? Słyszymy: – To jest chłopak ponadprzeciętny, wybitny w pewnych aspektach. W Polsce nie ma takich zawodników. Typ dryblera. Gość o takim potencjale, predyspozycjach, talencie i zdolnościach rodzi się raz na kilkadziesiąt tysięcy. Jak wyglądały kulisy transferu Polaka do holenderskiego klubu? Dlaczego tak mocno zależało Ajaksowi na tym, żeby pozyskać tego młodego zawodnika, którego postępy bacznie obserwował od sześciu (!) lat? Co zrobili Holendrzy, żeby ułatwić Polakowi aklimatyzację w nowym miejscu?Jan Faberski urodził się w 2006 roku, a swoje pierwsze kroki z piłką stawiał w FFA Warszawa. Szkółka ta powstała z inicjatywy jego ojca, Grzegorza, który od wielu lat zajmuje się trenerką. W 2017 roku Janek trafił do akademii Legii Warszawa, gdzie spędził zaledwie pół roku. Następnie wrócił do FFA, a do Jagiellonii przeniósł się w 2020 roku. Tam występował w młodzieżowych drużynach Jagi, gdzie był wyróżniającą się postacią. Jego talent i dobra postawa w CLJ-kach sprawiły, że trafił do pierwszego zespołu, ale nie było mu dane zadebiutować w Ekstraklasie. Od wielu lat Faberski jest regularnie powoływany do młodzieżowej reprezentacji Faberski — sylwetka nowego piłkarza AjaksuSpis treści Kulisy transferu do Ajaksu Co ma w sobie Jan Faberski, czego nie mają inni? Ajax traktuje młodych piłkarzy jak najcenniejszy skarb Jak wyglądały początki Jana Faberskiego?Kulisy transferu do AjaksuJan Faberski związał się profesjonalną umową z Ajaksem Amsterdam, ważną do końca czerwca 2025 roku. Obecnie przygotowuje się do sezonu z drużyną U-17. Aczkolwiek Holendrzy nie ukrywają, że wiążą z Polakiem spore nadzieje. Po raz pierwszy na notesy ich skautów trafił w 2016 roku, kiedy miał… 10 lat! Miało to miejsce na Legia Cup U-10, gdzie Ajax miał okazję rywalizować z Legią Warszawa, w barwach której gościnnie wystąpił Faberski, będący wtedy zawodnikiem FFA tamtego momentu Janek był systematycznie zapraszany do Ajaksu na treningi i turnieje międzynarodowe. W taki sposób cały czas go obserwowali, oceniali i sprawdzali. To nie jest tak, że jeden facet zadecydował o tym, żeby pozyskać Jana Faberskiego do Ajaksu. Holendrzy mają rozbudowaną sieć skautingu i metody, którymi sprawdzają mentalność danego zawodnika, bo nie chcą popełnić błędu. Polak w styczniu ostatni raz był w Holandii. Klub wydał ostateczną opinię, że zrobi wszystko, żeby sfinalizować ten transfer. Faberski otrzymał wtedy charakterystyczną statuetkę z brązu, którą zawsze dostają nowi zawodnicy Ajaksu. Od 2016 roku Faberski był regularnie, minimum raz w roku zapraszany do Ajaksu, gdzie przez tydzień funkcjonował w akademii. Do tego dochodziły jeszcze wyjazdy na turnieje międzynarodowe, podczas których młody Polak grał z holenderską ekipą. Poza tym przedstawiciele klubu przyjeżdżali do Polski, przyglądali się chłopakowi, ale również samej szkółce, dzieląc się swoją wizją na rozwój Faberskiego z trenerami FFA transferu jeszcze nie wyszła na światło dzienne. Aczkolwiek dowiedzieliśmy się, że rozmowy między klubami trwały kilka miesięcy. Jagiellonii zależało na tym, żeby wynegocjować, jak najwyższy procent od kolejnej sprzedaży. Czy dla Jagi to duża strata, że odchodzi z niej Jan Faberski? – Uważam, że w dużej mierze jest to korzyść. Dzięki temu, że wypuszczamy zawodnika do takiej marki jak Ajax, pokazujemy, że jesteśmy dobrym miejscem do rozwoju dla wielu młodych zawodników. Musimy też znać swoje miejsce w światowej piłce. Cieszymy się, że w ubiegłym sezonie wszystkie punkty w Pro Junior System zdobyli zawodnicy naszej akademii. W miniony weekend Mateusz Kowalski wchodzi z ławki i strzela bramkę. Karol Struski trafił do Arisu Limassol, a Bartłomiej Maliszewski do Parmy. To pokazuje, że akademia Jagiellonii Białystok jest bardzo dobrym miejscem do rozwoju młodych talentów — mówi nam Rafał Matusiak, dyrektor akademii Jagiellonii.– Uważam, że był to najlepszy ruch dla niego w kontekście rozwoju. Nie mamy takich możliwości, żeby móc rywalizować z taką marką jak Ajax. To jedna z najbardziej produktywnych akademii na świecie. To świetny wybór dla Janka. Ten klub jest gwarancją jakości, a w wielu przypadkach też sukcesu. Miejmy nadzieję, że będzie i tak w tym wypadku. Faberski będzie miał świetne warunki do rozwoju, a wszystko będzie działo się pod czujnym okiem wybitnych fachowców — dodaje. Inne kluby kusiły i zabiegały o Janka, ale trudno było im wygrać z Ajaksem, z którym zdążył się związać emocjonalnie. Faberski był na rozmowach z FC Brugge i FC Basel. Wcześniej pytał o niego Bayern Monachium. Ze wszystkich opcji, które miał młodzieżowy reprezentant Polski, to Ajax był najbardziej konkretny i przyszłościowy w kontekście jego dalszego rozwoju. Holendrzy słyną ze stawiania na młodzież i to nie są puste słowa, bo wystarczy spojrzeć na średnią wieku pierwszego zespołu, aby dojść do wniosku, że od lat ich filozofia się nie Ajax wcześniej nie mógł pozyskać piłkarza Jagiellonii Białystok, tylko zrobił to teraz po wnikliwej sześcioletniej obserwacji? Przede wszystkim, z uwagi na przepisy UEFA, które zabraniają transferów zagranicznych zawodników poniżej 16. roku życia. Holendrzy podeszli do tematu pozyskania Faberskiego w sposób pragmatyczny. Swoim zainteresowaniem, troską i kompleksową opieką chcieli przekonać i przygotować chłopaka do wyjazdu, właśnie do Ajaksu. Pytali kilkukrotnie Janka czy na pewno chce i czy poradzi sobie w nowym otoczeniu bez rodziców. W momencie, gdy chłopak wyraził się jasno i klarownie, że jest gotowy i chce przenieść się do Amsterdamu, wtedy podpisali z nim kontrakt. Ajax nie chce robić nikomu krzywdy, dlatego też tak rozważnie i delikatnie podchodzi do spraw transferów młodych zawodników. „Solidarity payment” na przykładzie transferu Roberta LewandowskiegoCo ma w sobie Jan Faberski, czego nie mają inni?Ajax Amsterdam wypatrzył 10-latka na Legia Cup, zapisał jego nazwisko do kajetu, a następnie robił wszystko, żeby ten chłopak sumiennie się rozwijał, mając go cały czas na oku. Sześć lat obserwacji, liczne testy i zapraszanie na turnieje międzynarodowe. To tylko kropla w morzu tego, co robił Ajax, żeby pokazać to, że zależy im na danym Ajaksu często przyjeżdżali do Polski i sprawdzali to, co robią trenerzy w FFA Warszawa. Dzięki czemu trener, który prowadził Janka, czyli Marcin Krokuć, otrzymał podpowiedzi, w jaki sposób powinien trenować, grać oraz na jakiej pozycji występować Jan Faberski, czego od niego wymagać i jak wspierać. Trenerzy tej szkółki konsekwentnie to wykonywali i z tego też słynęli w Warszawie, że ich ośrodek bazuje na innym spojrzeniu na piłkę. Te sugestie Ajaksu później trafiły również do Legii czy Jagiellonii, kiedy w swoich szeregach miały Jana Faberskiego.– To jest chłopak ponadprzeciętny, wybitny w pewnych aspektach. W Polsce nie ma takich zawodników. Gość o takim potencjale, predyspozycjach, talencie i zdolnościach rodzi się raz na kilkadziesiąt tysięcy. Z takim chłopakiem mieliśmy tu do czynienia. Niesamowita gra jeden na jeden, drybling na pełnej szybkości, przy tym świetne prowadzenie piłki i zmiana kierunku biegu. Ma ogromny repertuar zwodów, które wykonuje na dużym luzie. Jego charakterystyka, styl gry, radość życie idealnie wpasowuje się do Ajaksu, który długo o niego zabiegał, sprawdzał. Byli na tyle zdeterminowani i pewni tego, żeby go do siebie ściągnąć — uważa Przemysław Papiernik, trener akademii Jagiellonii Białystok, który miał przyjemność kilka lat pracować z Jankiem Faberskim.– To nie jest stereotypowy polski zawodnik. On wychodzi poza ramy polskiego szkolenia. To jest typ dryblera, a w Polsce często tacy zawodnicy przepadają. On kocha grę jeden na jeden. Nie możemy w nim zabić czegoś, co ma na wysokim, europejskim poziomie. Nie mówię, że w Polsce by sobie nie poradził, ale Ajax to jedna z najlepszych szkółek na świecie, która na pewno wie, jak wykorzystać jego potencjał, stąd ich długie zabiegania — dodaje.– Gdy masz w akademii talent pokroju Jana Faberskiego to przede wszystkim powinieneś dążyć do tego, żeby nie popsuć tego, co Bóg mu dał. Dlatego staraliśmy się podchodzić do niego rozsądnie. Znając potencjał Janka, dążyliśmy do tego, żeby stworzyć mu jak najlepsze środowisko do rozwoju, żeby uwypuklać jego mocne strony. Wychodziliśmy z założenia, że jeśli my to zrobimy, to on z resztą sobie poradzi — uważa Rafał Matusiak, dyrektor akademii Jagiellonii są największe atuty Faberskiego? – Janek charakteryzuje się tym, że nie ma obaw przed nikim i niczym. Mam taką sytuację przed oczami, gdzie idzie do rzutu rożnego, wchodzi w grę 1 na 2, potrafi podrzucić piłkę nad rywalem, wychodząc z opresji. Repertuar nieszablonowych zagrań z piłką, liczba nieoczywistych zwodów na pełnej szybkości, jest tak duża, że możemy o nim mówić, jak o wyjątkowym zawodniku. Drybling i kontrola piłki z rywalami na plecach na małej przestrzeni to dla niego żaden problem. Nie chcę go porównywać do największych dryblerów na świecie, ale coś z nich ma — zauważa takim razie można go porównać do Piotra Zielińskiego? – Jeżeli chodzi o czucie i kontrolę piłki, to jest podobny do Piotra Zielińskiego. Aczkolwiek nie można ich jeszcze ze sobą zestawiać, bo jeden profesjonalnie gra w piłkę, a drugi jest młodzieżowcem. Aczkolwiek w przypadku Faberskiego dodam, że jest dużo szybszy i częściej dryblujący. Ma większy ciąg do piłki — stwierdza szkoleniowiec Jagiellonii. Opis pasuje do innego młodego zawodnika, który trafił do Liverpoolu — Mateusz Musiałowski. – Zgadza się, to jest podobny typ zawodnika. Miałem okazję oglądać Musiałowskiego, gdy ten grał w SMS-ie Łódź. Prowadziłem wtedy rocznik 2003 i nieraz mierzyliśmy się z tym zawodnikiem. Mając to porównanie, powiem, że Janek jest jeszcze bardziej dynamiczny i niekonwencjonalny, ale widać cechy wspólne z piłkarzem Liverpoolu — dodaje.– Faberski ma świetny mental. Z kolei wszystko to, co robi na boisku, wykonuje na bardzo dużej dynamice. Umiejętności techniczne posiada na wysokim poziomie, a w połączeniu z odpowiednią dynamiką daje to mu ogromny atut, co wielokrotnie pokazywał i pokazuje na boisku — podkreślał nam dyrektor akademii Jagiellonii. – Każdy kocha piłkę, ale on ją kocha bezgranicznie. Gdy Janek idzie sobie ulicą i w promieniu dwustu metrów widzi piłkę, to wiadome jest to, że zrobi wszystko, żeby mieć ją przy nodze. Wygląda, jakby urodził się z piłką przy nodze. Ma inną mentalność niż rówieśnicy — dodaje można zauważyć braki i wady u Faberskiego? – Trudno u takiego zawodnika wskazać jakiekolwiek mankamenty. Można powiedzieć o prawej nodze, gdyż jest lewonożny. Aczkolwiek tę dominującą stopę ma na takim poziomie w tym wieku, że ta druga nie musi być tak wybitna. Pod względem mentalnym długo był przygotowywany do tego wyjazdu. Jego największym walorem poza umiejętnościami piłkarskimi jest mentalność. On nie czuje żadnej presji, gdy wychodzi na boisko, nawet gdy pojawiał się na treningu pierwszego zespołu Jagiellonii Białystok. Nie ma układu nerwowego. Dla niego nie ma znaczenia, z kim trenuje. On zawsze będzie się tak samo zachowywał i traktował piłkę szczególnie — zaznacza gościem poza boiskiem jest Jan Faberski? – On urodził się do gry w piłkę. Można odnieść wrażenie, że z brzucha mamy wyszedł wraz z futbolówką. To jest dziecko infantylne, nieraz wrażliwe, ale jest lubiany. On był trochę taką maskotką zespołu. W naszych drużynach potrafił zaszczepić radość i naturalną swobodę. Janek jest szczery w tym, co robi, widać, że cieszy go każda minuta spędzona na boisku. To jest bardzo pozytywna postać, która zaraża swoim entuzjazmem cały zespół — podkreśla Papiernik. – To jest pasja, której nie kupisz — traktuje młodych piłkarzy jak najcenniejszy skarbJak wspominaliśmy, Ajax przygotowywał Jana Faberskiego do wyjazdu sześć lat. To nie był tylko szczegółowy skauting, ale przede wszystkim troska i ogromne zainteresowanie młodym zawodnikiem. Holendrom zależy na tym, żeby każdy ich nowy zawodnik płynnie i szybko przeszedł aklimatyzację, gdy trafi na stałe do akademii. Dbają o najmniejsze szkoły, żeby młody chłopak czuł się swobodnie w nowym miejscu. Dlatego Ajax nigdy nie robi spontanicznych transferów, tylko przygląda się utalentowanym zawodnikom z zagranicy przez długi czas.– To nie jest tak, że trafia w zupełnie nowe miejsce, gdzie nikogo nie zna. Przed transferem do Ajaksu, był tam kilkanaście razy, zna drużynę, w której będzie grał, bo jeździł z nimi na turnieje, miał już okazję, żeby poznać trenerów, klub i całą jego otoczkę. Oczywiście obecna sytuacja to zupełnie coś innego, bo do tej pory pojawiał się w Ajaksie na maksymalnie kilka tygodni, a teraz będzie tam mieszkał na stałe, więc może tam się wszystko wydarzyć. Trafia do bardzo wymagającego miejsca, gdzie będzie mógł się jeszcze bardziej rozwinąć. Jak sam tam poradzi? Nie wiem, jak zareaguje na warunki, które tam zastanie, ale wierzę, że da radę, bo ma wszelkie umiejętności do tego, żeby tam się sprawdzić. Aczkolwiek piłka nożna zna wiele historii i nigdy niczego nie można być pewnym — uważa Przemysław Ajaksu bardzo liczy się to, żeby każdy zawodnik, który do nich trafia, miał odpowiednią opiekę i uczył się języka niderlandzkiego. Faberski wcześniej mógł się zapoznać z rodziną zastępczą i zobaczyć, gdzie będzie mieszkał. Ajax o to wszystko zabiegał, żeby aklimatyzacja w nowym miejscu przebiegła płynnie i bez większych problemów. Klub pytał też o jego dalszą edukację, ewentualną pomoc w znalezieniu szkoły międzynarodowej czy ukończenia polskiego za granicą to podstawa i rodzice Janka zadbali o to jeszcze w Polsce, żeby jego pierwszą barierą za granicą nie była komunikacja. Młody zawodnik ponoć bardzo dobrze mówi po angielsku, a jest to język, którym płynnie posługuje się większość Holendrów. W Ajaksie przez pierwsze pół roku trenerzy idą na rękę nowym zawodnikom z zagranicy i przeprowadzają zajęcia w języku angielskim, ale później to się zmienia, bo zdecydowana większość piłkarzy w kadrze to Holendrzy. Dlatego też Faberski został przydzielony do rodziny zastępczej, żeby szybciej i łatwiej nauczył się niderlandzkiego. Klub też dba o to, żeby ich zawodnicy na co dzień uczyli się ich języka. Jan Faberski to uniwersalny zawodnik, który może zagrać na każdej pozycji na boisku. Aczkolwiek, gdy Ajax go obserwował, to od razu w głowie ułożył sobie plan na tego chłopaka i wyszedł z założenia, że nie będzie mu szukać nowej pozycji. Ajax gra w systemie 1-4-3-3. Faberski prawdopodobnie będzie więc grał na tej samej pozycji, co Antony, czyli półprawy skrzydłowy. Ajax to inny klub niż wszystkie, bardzo różnorodny. Gdy Faberski pojechał do kliniki na testy medyczne, nie mógł tam wejść ani z mamą, ani z menadżerem, którzy byli obecni na miejscu. I tak się złożyło, że młody Polak znalazł się w jednym pomieszczeniu z Antonym. Tak, z tym Antonym, za którego Ajax w niedługim czasie pewnie zainkasuje kilkadziesiąt milionów euro. Gwiazda klubu też przechodziła badania i nie miała problemu z tym, żeby zagadać, zbić piątkę i pośmiać się z chłopakiem, który dopiero trafi do klubu. Nie ma postawionej bariery między zawodnikami pierwszego zespołu a tymi z ma zupełnie inne podejście niż większość klubów. Dla nich najważniejszy jest piłkarz i każdego traktuje na równi. To, co wam przedstawiamy w kontekście Faberskiego dzieje się także w przypadku innych nowych zawodników. To nie jest tak, że tylko Polaka postanowiono wziąć pod klosz i otoczyć specjalną opieką. Inna mentalność. W klubie są świadomi tego, że piłkarze przynoszą im zyski, dlatego robią wszystko, żeby ci się rozwijali, dbając o najmniejsze szczegóły. Trenerskie ego chowają do kieszeni. Oni szukają rozwiązań, a nie Amsterdamie wiedzą, że dla niektórych wyjazd z domu w młodym wieku może wpłynąć negatywnie. Gdy chłopak sobie nie radzi, to nie wyrzucają go z klubu, tylko starają się rozwiązać problem poprzez wyżej wymienione ruchy. Gdy to nie pomaga, są w stanie ściągnąć rodziców do Holandii, żeby wsparli swoją pociechę. Sześć lat temu Jan Faberski po raz pierwszy miał okazję trenować w swoim roczniku w Ajaksie. Od tamtego czasu tylko dwóch (!) zawodników przepadło w procesie selekcji. Jak wyglądały początki Jana Faberskiego?Janek miał 5 lat, kiedy uczestniczył w pierwszych zajęciach z piłki nożnej na boiskach Hutnika Warszawa. W późniejszym okresie Grzegorz Faberski założył Fun Football Academy, gdyż wyszedł z założenia, że chce dawać radość dzieciom z gry w piłkę, w tym też swojemu synowi. Aczkolwiek nigdy nie prowadził drużyny, w której występował jego potomek. Wiele czasu na rozwój Janka poświęcił trener Marcin 2017 roku Faberski trafił na wypożyczenie do Legii Warszawa, ale zbyt długo miejsca tam nie zagrzał. Nie znamy konkretnego powodu, ale to nie jest tak, że „Wojskowi” nie chcieli go u siebie. Zakładamy, że dla Faberskiego celem był Ajax, że tam chciał docelowo trafić, a akademia Legii ma nieco inne spojrzenie na szkolenie niż Holendrzy, zatem mógł wystąpić mały konflikt interesów, ale nie musiał. To tylko nasze dywagacje na podstawie tego, jak działa Ajax, a jak kolei w Jagiellonii Białystok zobaczyliśmy Faberskiego po raz pierwszy w 2020 roku. Jaki plan na jego rozwój mieli na Podlasiu? – To jest piłka młodzieżowa, gdzie naszym zadaniem jest rozwijanie najlepszych cech młodych zawodników. Skoro on na wysokim poziomie ma drybling, grę jeden na jeden, kontrolę piłki, przyjęcie pod presją, to my staraliśmy się dawać mu to w treningu i nie zabraniać, wykonywać w meczu. Oczywiście chcieliśmy, żeby funkcjonował w ramach zespołu, a nie działał ciągle sam. Aczkolwiek kluczowe było to, żeby mógł się rozwijać i pokazywać swoje umiejętności – podkreśla Przemysław Papiernik.– To chłopak późno dojrzewający, który jest już po skoku pokwitaniowym, więc jest gotowy na cięższą pracę fizyczną. To dobry moment na wyjazd. W Polsce na tym etapie piłka staje się bardziej fizyczna, taktyczna, mniej ekspresyjna, pragmatyczna, a Janek jest urodzony do czegoś innego. To jest chłopak euforyczny, który cieszy się piłką. Zna język i myślę, że to odpowiedni moment, żeby spróbować czegoś nowego w jeszcze bardziej wymagającym środowisku – ten artykuł ma na celu pompować balonik z napisem „Jan Faberski będzie gwiazdą światowego futbolu”. Nie, ale wypowiedzi przedstawicieli Jagiellonii Białystok mogą świadczyć o tym, że mają duże oczekiwania wobec tego zawodnika, używając takich, a nie innych słów. – Od kilku lat ten balon jest pompowany. Czy szybko wybuchnie? Myślę, że Janek sobie z tym poradzi. On pod względem mentalnym i piłkarskim to wielki talent. Ma świetne geny i jednocześnie ciężko pracuje. Nigdy nie odmówił treningu. Zawsze jest radosny, w pełni zaangażowany w zajęcia — podkreśla trener Przemysław Papiernik.– Na kanale Lachu na YouTubie jest film z jego udziałem, który ma dwa miliony wyświetleń. Do tego media społecznościowe Janka też obserwuje spore grono odbiorców, a na nim samym to wszystko nie robi wrażenia. W Białymstoku go rozpoznają, podchodzą po zdjęcia. A on dalej jest normalnym chłopakiem, dla którego liczy się to, żeby grać w piłkę. Pamiętam, gdy na samym początku naszej przygody, zapytałem go: “Janek, kiedy chciałbyś jechać ponownie do Ajaksu?”. On mi odpowiedział: – “Trenerze, ja chcę być na boisku, czy będę tutaj, czy tam to nie ma żadnego znaczenia”. To oddaje całą jego naturę. Wystarczy Jankowi dać piłkę i wtedy wszystko z niego schodzi — dodaje.Na ten moment Jan Faberski to bardzo młody chłopak, który na razie powolutku wchodzi do profesjonalnej piłki. Czy zrobi karierę? Nic nie jest pewne. To, że jest w Ajaksie, nic nie znaczy. Kilka lat temu był tam bramkarz Mateusz Górski, a dziś… walczy o pierwszy skład w II-ligowym KKS-ie Kalisz. Na pewno jego kariera nie przebiega tak, jak tego oczekiwał. Czy Faberski pójdzie jego śladami? Oby na Weszło: Futbol na Ukrainie w czasach wojny: nieudana walka o mundial oraz najbliższa przyszłość„Dzika” Zachód w Kołobrzegu. Wszystkie absurdy Kotwicy [REPORTAŻ]Caryca z Zabrza. Czy Górnik służy do wygrywania wyborów?ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKIFot. Ajax Amsterdam i Newspix
Który cytat najbardziej Ci się podoba? "Najważniejszym czynnikiem sukcesu jest porażka." "To, że milczę to nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia." "Dwoje ludzi może patrzeć na jedną rzecz i widzieć ją inaczej." "Kłamstwa mogą wygrać sprint, ale to prawda wygra cały maraton." "Nie mów mi kim jestem. To ja powiem Ci kim jesteś."
East News Którym polskim olimpijczykiem z igrzysk w Rio jesteś? Sprawdź to! PSYCHOTEST Kończą się igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, za nami już prawie wszystkie starty polskich sportowców. Jak co cztery lata, było różnie. Niektórzy zdobyli medale, inni zawiedli pokładane w nich nadzieje, jeszcze inni bardziej aktywni byli w mediach społecznościowych niż na zawodach. Zastanawialiście się kiedyś, jak Wy byście zaprezentowali się na takich zawodach? Łatwo jest komentować wszystko przed telewizorem, ale gdy przychodzi do startów, to już zupełnie inna rozmowa! :). Dzięki nam bez ruszania się z domu dowiecie się, jakim polskim olimpijczykiem z Rio jesteście. Wystarczy odpowiedzieć na kilka prostych pytań i poznać odpowiedź na pytanie: Czy jestem zwycięzcą? Zapraszamy do PSYCHOTESTU. East News Pojechał na igrzyska czy na... miesiąc miodowy? Burza pod wpisem polskiego olimpijczyka Pojechał na igrzyska czy na... miesiąc miodowy? Burza pod wpisem polskiego olimpijczyka Występ Patryka Dobka na igrzyskach w Rio był jednym z najsłabszych występów polskich reprezentantów. Polak wystąpił tylko w jednym biegu eliminacyjnym na 400 m przez płotki, w którym zajął ostatnie miejsce. Ostatecznie został sklasyfikowany na 42. miejscu. Po zawodach przyszedł czas na refleksję, a ta jest cokolwiek zaskakująca. Patryk Dobek wszystko co złe "zwalił" na swojego trenera, z którym rozstał się jeszcze przed igrzyskami, by przygotowywać się do nich samemu. Wpis Patryka Dobka nie spotkał się z pozytywnymi reakcjami komentujących. Zobacz też : Siatkarze i piłkarze ręczni grają o półfinał igrzysk. Będą emocje! Relacja na żywo z dwunastego dnia igrzysk Zawodnikowi zarzucono, że do Rio pojechał na wycieczkę, a na dodatek zabrał ze sobą żonę, dla której poświęcał czas zamiast się przygotowywać. W kuriozalnej dyskusji wzięła też udział żona Dobka - Anastasia Kalinichenko-Dobek. Patryk Dobek krytykuje na Facebooku swojego trenera Przyszło mi na podsumowanie tego olimpijskiego roku - zaczął Dobek swój wywód. - Start na Igrzyskach Olimpijskich uważam za nieudany,a to nie dlatego,że miesiąc do IO przygotowałem się sam,bo gdybym takiej decyzji nie podjal nawet bym nie dotrwał do nich, a mówiąc do rzeczy całe przygotowanie w tym sezonie to jakiś wielki błąd, który przerosl szkokeniowca. No cóż za błędy się płaci, szkoda,że ci co powinni nie rozumieją swoich złych decyzji. Ja swoje przeżyłem w tym sezonie mogłem odpuścić i tutaj nie być, lecz walczyłem w zaparte. To wielka nauczka dla mnie na zmiany, na kolejny krok w przód. Nie zamierzam marnować czasu, a dążyć i biegać z czołówką na świecie. To generalnie jak przebiegło przygotowanie można zobaczyć po formie, wynikach jak również spojrzeć na wcześniejsze lata i wyciągnąć wnioski. A szczegóły lepiej zostawię bez komentarza odnośnie przygotowań do IO. Przykre,ale... Instagram Seksafera na igrzyskach w Rio. Brazylijska zawodniczka wyrzucona z wioski olimpijskiej! Co zrobiła? Na igrzyskach w Rio dzieje się wiele, nie tylko w kategoriach sportowych. Pisaliśmy już o bijącej rekordy popularności aplikacji Tinder , która pomaga sportowcom z wioski olimpijskiej uprawiać niezobowiązujący seks. Nie wiadomo, czy brazylijska reprezentantka w skokach do wody Ingrid de Oliveira i brazylijski kajakarz górski Pedro Henrique Goncalves da Silva poznali się za jej pomocą, ale na pewno uprawiali seks w wiosce olimpijskiej :). Nie spodobało się to koleżance de Oliveiry z pokoju, która została wyproszona na czas nocnej randki. Zobacz : Dzieje się w Rio! REKORD ŚWIATA ANITY WŁODARCZYK, piłkarze ręczni przegrywają! Relacja na żywo z dziesiątego dnia Ingrid Oliveira ze swoją koleżanką z drużyny zajęła na igrzyskach ostatnie, ósme miejsce w skokach synchronicznych z trampoliny 10-metrowej. Przed nią był jeszcze wtorkowy start w skokach indywidualnych, ale wiadomo już, że de Oliveira nie wystartuje. Została bowiem wyrzucona z wioski olimpijskiej po rozpętaniu seksafery w brazylijskiej reprezentacji. Wszystko z powodu koleżanki de Oliveiry, z którą mieszkała w olimpijskiej wiosce. Współlokatorka zdenerwowała się na de Oliveirę, bo ta wyprosiła ją z pokoju, pojawiając się w nim z kajakarzem da Silvą. Pokłóciły się ze sobą, a dziewczyna musiała iść spać gdzie indziej. Następnego dnia poskarżyła się trenerowi. Kiedy o sprawie dowiedziały się media, nie dało się jej załatwić po cichu. De Oliveira została usunięta z wioski i z reprezentacji. Da Silvy wyrzucać nie było trzeba, bo on już wcześniej zakończył swoje starty na szóstym miejscu w kategorii K1. Złośliwi twierdzą, że może już kończyć karierę, nic lepszego od seksu z seksowną de Oliveirą go już w sporcie nie czeka :). Ingrid de Oliveira. Podoba ci si jej bikini? Zobacz! Jeżeli chcesz mieć pięknie oploną skórę, skorzystaj ze specjalnego sprayu.... East News Kolejne groźne WYPADKI na igrzyskach Rio 2016! Wszyscy drżeli o zdrowie Banderasa! Zobacz WIDEO Kolejne groźne WYPADKI na igrzyskach Rio 2016! Wszyscy drżeli o zdrowie Banderasa! Zobacz WIDEO Na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro nie ma dnia bez groźnego wypadku, jakiemu ulegają występujący tam sportowcy. Szerokim echem odbiła się fatalna kontuzja, jakiej uległ francuski gimnastyk Samir Ait Said. Tym razem pech dopadł polskiego jeźdźca Pawła Spisaka dosiadającego konia Banderas. Podczas próby terenowej WKKW zanotowali groźny upadek w trakcie pokonywania jednej z przeszkód. Igrzyska skończyły się także dla jednej z australijskich kandydatek do złotego medalu Melissy Hoskins. Upadek Pawła Spisaka i konia Banderasa Po pierwszej konkurencji WKKW Paweł Spisak zajmował 51. pozycję. Wiadomo już jednak, że igrzysk nie ukończy. Wszystko przez upadek, do jakiego doszło na trasie próby terenowej. Koń Banderas zahaczył nogami o belkę i zrzucił z siebie jeźdźca upadając potem na niego. Wyglądało to groźnie, ale zarówno jeździec jak i jego koń zaraz się podnieśli, choć Banderas wyraźnie kulał. Polak postanowił wycofać się z rywalizacji. Potem za pośrednictwem mediów społecznościowych uspokoił zmartwionych kibiców obawiających się o zdrowie polskich reprezentantów, że są tylko trochę poobijani, a Banderas jest pod czujną opieką weterynarza. Uff. Zobacz, jak wyglądał upadek Pawła Spisaka i konia Banderasa. Awful fall at the sky jump from #pol Panel Spisak #eventing #Rio2016 — Viviana H. (@VivianaHdC) August 8, 2016 Wypadek Australijki Melissy Hoskins Nie miała szczęścia również reprezentantka Australii Melissa Hoskins, która na igrzyskach Rio 2016 była jedną z głównych kandydatek do medali. Zamiast na podium wylądowała w szpitalu po bardzo groźnie wyglądającym upadku na torze kolarskim podczas jednego z treningów. W kraksie uczestniczyły cztery kolarki, ale tylko Melissa Hoskins długo nie podnosiła się z toru. Musieli interweniować... Małgorzata Rozenek-Majdan Ślub od pierwszego wejrzenia Trendy w koloryzacji włosów na wiosnę i lato 2022. Te odcienie robią mocne wrażenie Dopamine dressing to najgorętszy trend sezonu. Obłędną koszulę w stylu Małgorzaty Rozenek-Majdan kupisz w Sinsay za 39,99 Klaudia Halejcio w najmodniejszych spodniach tego lata. Podobne kupisz w Sinsay za 35 zł Urszula Jagłowska-Jędrejek Anna Lewandowska w modnym swetrze ponad tysiąc złotych. W Sinsay kupisz podobny za 50 złotych! Aleksandra Skwarczyńska-Bergiel Najmodniejsze buty na wiosenno-letni sezon. Te modele ma w szafie każda it-girl
3lsHZ. 393 189 389 206 319 481 461 39 246
do jakiego piłkarza jesteś podobny